Po kilku dniach względnego spokoju w Egipcie na nowo rozgorzały demonstracje przeciwko rządom prezydenta Mohammeda Mursiego i Bractwa Muzułmańskiego. Tysiące protestujących przeszło m.in. ulicami Kairu, Aleksandrii i Port Saidu. W kilku przypadkach służby użyły wobec nich gazu łzawiącego.

Dzisiejsze protesty to odpowiedź na wydane przez muzułmańskich duchownych dekrety wzywające do zabicia liderów opozycji, które zostały wydane mimo krytyki rządu. Niosąc egipskie flagi i podobizny zabitych uczestników poprzednich demonstracji, uczestnicy pochodów przeszli przez ulice Kairu, Aleksandrii, niespokojnego Port Saidu nad Kanałem Sueskim i kilku miast w delcie Nilu, gdzie popularność Bractwa Muzułmańskiego gwałtownie spada.

W egipskiej stolicy kolejny raz zgromadzili się na placu Tahrir i w okolicach pałacu prezydenckiego. Świadkowie relacjonują, że za bramę kompleksu wrzucono kilka koktajli Mołotowa.

W demonstracjach, do których doszło w Egipcie na przełomie stycznia i lutego zginęło co najmniej 59 osób. Opozycja oskarża prezydenta Mursiego o zdradę ideałów rewolucji i o to, że skupił w swoich rękach zbyt wiele władzy. Media określają obecne napięcia w Egipcie jako największy kryzys od upadku Mubaraka. 

(MN)