Rosja raczej nie powinna sprzeciwiać się współpracy byłych republik radzieckich z USA. Chodzi o sąsiadujące z Afganistanem: Tadżykistan, Turkmenistan i Uzbekistan. Jednak najważniejsze pytanie - czy te państwa są gotowe pomóc Amerykanom w przeprowadzeniu operacji odwetowej - pozostaje wciąż bez odpowiedzi, bo nie wiadomo na jaka skalę Amerykanie zaplanowali akcję i jak długo ma ona potrwać.

Póki co wiadomo jedynie, że wszystkie te kraje Azji Środkowej są wprasowane między Rosję a USA jak między młot a kowadło. „Waszyngton na nich naciska by wzięli udział w operacji, Moskwa, wbrew deklaracjom, nie chce tego z powodu szeregu przyczyn – począwszy od chęci zachowania wpływów w regionie, kończąc na obawie przed zaognianiem sytuacji w samym Afganistanie” - mówi Jegor Engelhardt z Laboratorium Monitoringu Kryzysowego w Moskwie. Komentatorzy zastanawiają się w jaki sposób mogą zareagować te trzy kraje na ewentualną propozycję współpracy z Amerykanami. Najjaśniejsza sytuacja jest w Tadżykistanie – Duszanbe, jeśli nie otrzyma jasnej zgody Moskwy nie będzie współpracować z Waszyngtonem. Tadżykistan zbyt mocno uzależniony jest od rosyjskiej pomocy wojskowej. Turkmenistan łączą z Talibami liczne kontakty handlowe i polityczne. Według Engelhardta, Turkmenistan jest głównym kanałem przerzutowym afgańskich narkotyków. Najprawdopodobniej turkmenistańskie władze będą chciały pozostać neutralne obawiając się odwetu Talibów. Prezydent Uzbekistanu zrobi wszystko by pomóc Ameryce, ale w zamian chce by USA pomogły mu w rozgromieniu radykalnej islamskiej opozycji. Islam Karimow dużo jednak ryzykuje: „Jeśli uderzenie Amerykanów będzie krótkotrwałe, to zostanie on sam na sam z rozzłoszczonymi Talibami i wzmocnioną opozycją"- mówi Engelhardt. Krótko mówiąc – wszystkie te kraje obawiają się, że Amerykanie tylko rozdrażnią Talibów i uciekną a wtedy islamiści ruszą na północ Afganistanu i spróbują zaatakować te kraje na północy. Wtedy niepokoić zacznie się także Moskwa – cały problem spocznie tylko na jej barkach a trudno sobie wyobrazić by Amerykanie wysyłali swoje wojska na pomoc Rosjanom. Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku zaplanowania przez USA długiej, wieloletniej wojny, która miałaby rozgromić Talibów – wszystkie te kraje wzięłyby w niej udział.

Tymczasem w Pakistanie deficyt: kończą się amerykańskie flagi i wkrótce nie będzie czego palić - napisał w tytule korespondencji rosyjski dziennik „Kommersant”. Niektórzy obserwatorzy sądzą jednak, że oprócz palenia flag Pakistanowi grozi ciężka wojna partyzancka. Przeciwko władzom w Islamabadzie mieliby wystąpić wspierający Talibów - na razie tylko moralnie - radykalni islamiści. Z rosyjskimi ekspertami w tej sprawie rozmawiał nasz moskiewski korespondent Andrzej Zaucha. Posłuchaj jego relacji:

Foto: Przemysław Marzec

19:55