Czy w USA powtórzy się sytuacja, gdy podczas wojny w Wietnamie przeciwnicy konfliktu zdołali wymusić zmianę polityki administracji prezydenta? Mimo serii marszy przeciw obecności w Iraku, eksperci za Oceanem są sceptyczni.

Przed Biały Dom jednak przychodzi niewielu aktywistów. Tydzień temu co prawda kraj poruszyła śmierć 2000. amerykańskiego żołnierza w Iraku. Jednak zdaniem niektórych, społeczeństwo jest już zbyt rozleniwione, by zmobilizować się do akcji masowego nacisku na władzę.

Nie pomagają tu także oświadczenia organizatorów protestów, którzy zapewniają, że „setki ludzi zgadzają się z określeniem działań Busha jako faszyzmu”. Właśnie radykalizm tej postawy jest jednym z powodów, dla których Amerykanie nie decydują się na masową akcję demonstracji swojego sprzeciwu. Na razie więc administracja George’a Busha może więc spać spokojnie.