16 osób zginęło w zamieszkach w Syrii, gdy siły bezpieczeństwa użyły broni, by rozproszyć protestujących przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada w Banijas i innych miastach. Według syryjskich ugrupowań obrony praw człowieka, w trakcie trwających już trzy miesiące niepokojów zabito 1300 cywilów.

W Dael protestujący wznosili okrzyki przeciwko kuzynowi prezydenta Ramiemu Machlufowi, który jest najbardziej wpływowym biznesmenem w kraju - zdaniem protestujących, uwikłanym w korupcję. Wczoraj Machluf oznajmił, że poświęci się teraz działalności dobroczynnej. "Machluf, pobaw się w coś innego!" wykrzykiwano w Darze niedaleko granicy z Jordanią. Właśnie od Dary zaczęły się w połowie marca protesty.

Według przewodniczącego Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka Ramiego Abdel Rahmana, do manifestacji po modlitwach doszło też w Banijas, w regionie Dary na południu i na zachodzie w nadmorskiej Dżabli. Manifestujący wznosili tam okrzyki przeciwko rządowi i wyrażali solidarność z oblężonymi przez wojsko miastami.

Oficjalna syryjska agencja Sana podała, że rannych zostało trzech policjantów w jednej z dzielnic Damaszku.

Jak co piątek prodemokratyczni Syryjczycy zmobilizowali się do protestów, tym razem poświęcając ten dzień pamięci bohatera syryjskiej rewolucji przeciwko francuskiemu mandatowi (1920-1946) Salehowi al-Alemu. Al-Ali był alawitą, tak jak większość członków reżimu Asada. Alawici, należący do odłamu islamu szyickiego, są mniejszością w głównie sunnickiej Syrii. Według AP wybór alawity Al-Alego ma pokazać, że przeciwnicy Asada nie podnoszą w protestach kwestii religijnych. W manifestacjach w zeszłym tygodniu zginęło ponad 25 osób.

Tysiące Syryjczyków nadal uciekają na północny zachód w stronę granicy z Turcją. Mówią oni o brutalnych działaniach wojska w miastach, z których uciekli. W sumie od 15 marca w Turcji schroniło się około 10 tys. syryjskich uchodźców.

Według syryjskich ugrupowań obrony praw człowieka, w trakcie trwających już trzy miesiące niepokojów zabito 1300 cywilów. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka twierdzi, że zabito także ponad 300 żołnierzy i policjantów. Według rachuby amerykańskiej agencji AP, w Syrii zginęło ponad 1400 ludzi.