Fajerwerki według nas są piękne, ale dla zwierząt są po prostu przerażające. Uciekające psy, zestresowane, schowane za kanapą koty. Jak im pomóc? Jak zabezpieczyć przed ucieczką? Jak pomóc obcemu zwierzęciu, które się zgubiło? Eksperci – weterynarz, strażnik miejski i kierowniczka schroniska dla bezdomnych zwierząt mają dla was garść praktycznych porad i informacji.

Fajerwerki według nas są piękne, ale dla zwierząt są po prostu przerażające. Uciekające psy, zestresowane, schowane za kanapą koty. Jak im pomóc? Jak zabezpieczyć przed ucieczką? Jak pomóc obcemu zwierzęciu, które się zgubiło? Eksperci – weterynarz, strażnik miejski i kierowniczka schroniska dla bezdomnych zwierząt mają dla was garść praktycznych porad i informacji.
Zdj. ilustracyjne /Wegner, P. /PAP/DPA

Karolina Michalik, RMF FM: Co zrobić kiedy widzimy psa luzem biegającego w Sylwestra lub Nowy Rok? Powinniśmy jakoś zareagować?

Henryk Rusnak, kierownik referatu dzielnicowych Straży Miejskiej w Chorzowie: Oczywiście. Możemy na przykład poinformować straż miejską - numer w całej Polsce to 986. Najważniejsze to podać miejsce, gdzie piesek się znajduje i w miarę możliwości pozostać tam, aby po przyjeździe patrolu straży miejskiej precyzyjnie wskazać miejsce pobytu psa.  Natomiast nie polecam i nie zachęcam do podejmowania działań we własnym zakresie. Wystraszony psiak może różnie zareagować, nawet agresją. Jest to niebezpieczna, dlatego lepiej zostawić działanie odpowiednim służbom.

Ale w różnych miastach różne instytucje mogą zajmować się wyłapywaniem psiaków - skąd wiedzieć gdzie dzwonić po pomoc?

Można zadzwonić na ogólnokrajowy numer 112 - tam na pewno uzyskamy informacje, kto zajmuje się wyłapywaniem bezpańskich zwierząt, lub też osoba, która obsługuje ten numer, sama poinformuje odpowiednie służby. Można również zadzwonić do straży miejskiej.

Lepiej spóźnić się na zabawę kilka minut, ale pomóc zwierzakowi.

Jak najbardziej. Oprócz tego, że w sylwestra dobrze się bawimy, nie bądźmy obojętni, jeśli zobaczymy psiaka, który się błąka, a właściciela nie ma obok. Nie pozostawiajmy tego zwierzęcia samemu sobie, bo może dojść do różnych niebezpiecznych zdarzeń. Przestraszone zwierzę może być agresywne lub tez może doprowadzić do wypadku drogowego wbiegając pod auto. Są to niebezpieczne sytuacje, dlatego apeluję raz jeszcze, aby każdy taki przypadek zgłaszać odpowiednim służbom.

Jak w czasie sylwestra możemy pomóc naszym pupilom, zwłaszcza tym, które boją się wystrzałów petard i fajerwerków?

Magdalena Ciwis, lekarz weterynarii: Zabezpieczyć powinniśmy zarówno psy jak i koty! Koty również się boją, choć nie okazują tego w tak jasny sposób jak psy. Do weterynarza warto się zgłosić już na kilka dni przed Sylwestrem, ponieważ wiele środków farmakologicznych, zwłaszcza tych delikatniejszych ziołowych, wymaga stosowania już kilka dni wcześniej. Dobrze jest się skonsultować ze swoim lekarzem weterynarii i uwzględnić wszelkie choroby zwierzaka - w tedy na pewno każdy znajdzie dla swojego pupila właściwą pomoc.

Czy wśród kotów strach przed fajerwerkami jest równie częsty co wśród psów?

Oczywiście, koty również się stresują. Każdy właściciel zna swojego kota i widzi, że kiedy kot się chowa, spędza większą część czasu pod kanapą, na lodówce, w łazience albo szuka kąta, żeby schować się jak najgłębiej, to znaczy ze on się po prostu boi. Kot nie daje tak jasnych sygnałów jak pies: nie skamle, nie kuli ogona, nie wyje. Ale właściciel na pewno zauważy różnicę w zachowaniu swojego kota, to że on się chowa, nie chce jeść, że czasami załatwia swoje potrzeby poza kuwetą - to wszystko również może być objawem stresu.

Czy kotom podajemy takie same środki farmakologiczne jak psom?

Nie. Kot to nie jest mały pies, dlatego środki powinny być dobrane bezpośrednio przez lekarza weterynarii, ponieważ jest wiele leków, które mogą być stosowane tylko u kota albo tylko u psa, mają po prostu różne działanie, dlatego zawsze warto skonsultować się z lekarzem.


Jak sobie radzić w Sylwestra i Nowy Rok ze swoim psem żeby po prostu nam nie uciekł, nie zrobił sobie krzywdy, czy też komuś innemu?

Beata Drzymała-Kubiniok, prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami "Fauna" w Rudzie Śląskiej: Powinniśmy podchodzić do problemu zdroworozsądkowo i umieć przewidywać. Zwierzęta bardzo się boją wybuchów. Jeżeli wiemy, że nasz pies jest przerażony w tym dniu, to powinniśmy wcześniej udać się do weterynarza i poprosić o odpowiedni środek uspokajający, żeby zwierzę się nie stresowało. Ale nie zawsze trzeba uciekać się do środków farmakologicznych, niekiedy wystarczy po prostu zdrowy rozsądek. Przede wszystkim  nie wyprowadzamy psa wieczorem na spacer, postarajmy się, aby wszystkie czynności fizjologiczne mógł załatwić jak najwcześniej, jeszcze po południu, aby uniknąć wieczornych spacerów, kiedy zaczynają wybuchać pierwsze petardy. Druga rzecz - zapinamy psa na smycz. Zawsze zapinamy psa na smycz. W tym dniu absolutnie nie można absolutnie spuszczać nawet najgrzeczniejszego psiaka. Może się przestraszyć, nawet jeśli do tej pory tego nie robił. Najlepiej założyć psiakowi i szeleczki i obróżkę, w tedy mamy niemal 100 proc. pewność, że psiak się nie wyplącze. 


Pies może pobiec bardzo daleko, może nie reagować na nasze wołanie, na nasz głos, ale nie poddajemy się, próbujemy go złapać. Kiedy pies zachowuje się zupełnie nieracjonalnie czyli nie chce do nas podejść, jest sparaliżowany strachem, to takim dobrym sposobem będzie próba złapania go na tak zwane lasso. Często używamy tej metody w schronisku, kiedy inspektor łapie psa na ulicy. Zawsze się sprawdza. Najlepsza tutaj jest ringówka, lub najzwyklejsza parciana smycz. Przekładamy końcówkę smyczy przez tę część, przez którą zazwyczaj wkładamy rękę i zarzucamy na szyje psa. Smycz się wtedy zaciągnie.

Jeśli pies nam jednak ucieknie, nie dogoniliśmy go, zniknie nam z pola widzenia  - zawiadamiamy wszystkie okoliczne schroniska, nie tylko te w naszym mieście. Bo naprawdę nawet mały piesek, czy taki, który wydaje nam się, że ma złą kondycję, w momencie paniki może pobiec bardzo, bardzo daleko i możemy go znaleźć w obcym mieście. A więc powiadamiamy schroniska, straż miejską, rozklejamy ogłoszenia, najlepiej ze zdjęciem zguby. Ogłoszenia w Internecie i na Facebooku - im tych ogłoszeń będzie więcej tym lepiej. Warto pytać przechodniów i znajomych. Zdarza się że pies schroni się i boi się po prostu wyjść. Albo ktoś obcy go znajdzie i uzna, że jest bezdomny, porzucony.

Jeżeli nasze zwierzę jest jeszcze nieoznakowane mikroczipem (choć myślę, że na dzień dzisiejszy już wszystkie psiaki powinny być oznakowane), to mamy jeszcze chwilę, aby tego dokonać. To naprawdę ułatwia sprawę, jeżeli nasz zwierzak ma mikroczip i trafi do jakiegokolwiek schroniska w kraju, to jego pracownicy będą mogli z łatwością do nas dotrzeć.

A adresatki?

Też są bardzo przydatne, bo nie każdy może wpaść na to, że pies ma mikroczip - mam tu na myśli potencjalnego znalazcę. Ponadto w takim świątecznym okresie, może ktoś mieć dobre intencje i próbować znaleźć lecznicę, która odczyta tego mikroczipa, natomiast większość lecznic pewnie będzie zamknięta. Wtedy trzeba będzie poczekać, może nawet kilka dni, zanim ten znalazca dotrze do weterynarza, odczyta mikroczip i powiadomi nas o odnalezieniu psa. Dlatego dobrze jest do obroży dopiąć adresatkę, czy jakikolwiek znaczek, karteczkę z numerem telefonu, albo napisać numer grubym flamastrem na obroży. Użyjmy wszystkich możliwych środków, aby zabezpieczyć psa przed zagubieniem.

Warto zorientować się też, gdzie pies może trafić po zagubieniu. Bo okazuje się, że niekoniecznie do schroniska na terenie danego miasta.

Dokładnie tak. My w Nowy Rok przyjmujemy dziesiątki telefonów od ludzi którzy nie wiedzą, gdzie szukać swojego psa. Dzwonią do najbliższego schroniska, a tam okazuje się, że ono nie świadczy  usług dla danej gminy. Dlatego, żeby mieć pewność, gdzie potencjalnie mógł trafić nasz psiak, najlepiej jest zadzwonić do Centrum Zarządzania Kryzysowego lub Straży Miejskiej i tam szukać informacji.

Oby nam się to jednak nie przydarzyło.

Dokładnie tak! Zabezpieczany zwierzaka maksymalnie jak to tylko jest możliwe - nigdy zbyt wiele ostrożności. My naprawdę 1 stycznia nie robimy niczego innego oprócz odbierania telefonów o zaginionych zwierzakach. 80 proc. osób jest ciężko zdziwionych, że im uciekł pies bo przecież nigdy nie uciekał, bo przecież zawsze przychodził na wołanie, nigdy wcześniej się nie bał... a jednak uciekł.

 Karolina Michalik, RMF FM