Nie dożywocie, a 25 lat więzienia - Sąd Apelacyjny w Białymstoku złagodził kary dla dwóch osób oskarżonych o zabójstwo w Olsztynie niepełnosprawnego mężczyzny. Wyrok dla trzeciej osoby - 15 lat więzienia - utrzymał w mocy. Orzeczenie jest prawomocne.

Proces dotyczył zabójstwa, do którego doszło w kwietniu 2013 r. w olsztyńskiej dzielnicy Nagórki. Zamordowany był osobą niepełnosprawną, poruszał się na wózku inwalidzkim. Skazani to jego żona i jej kochanek, a także znajomy tej pary.

Chciał wydziedziczyć żonę. Do zabójstwa doszło miesiąc później

W lutym 2012 r., z powodu romansu żony, niepełnosprawny mężczyzna wniósł pozew o rozwód i eksmisję kobiety z mieszkania stanowiącego jego własność, do którego wprowadził się też jej kochanek. Kobieta nie chciała jednak stracić mieszkania i groźbami próbowała nakłonić męża do wycofania pozwu z sądu.

Ponieważ kobieta i jej kochanek byli agresywni, mężczyzna wyprowadził się. Złożył też przeciwko żonie zawiadomienie dotyczące fizycznego i psychicznego znęcania się, ale do wszczęcia dochodzenia nie doszło. W marcu 2013 r. mężczyzna podjął decyzję o wydziedziczeniu żony i piątki jej dzieci z poprzedniego związku.

Do zabójstwa doszło miesiąc później. Jak okazało się w śledztwie, była to realizacja planu żony, jej przyjaciela i ich znajomego, by "pozbyć się" niepełnosprawnego.

Kobieta wyszła z mężem na wózku inwalidzkim na spacer. Wówczas został on zaatakowany przez jej przyjaciela i znajomego. Mężczyźni ściągnęli niepełnosprawnego z wózka, dusili i dotkliwie pobili. Ciało zostawili w zaroślach, zostało znalezione następnego dnia przez przypadkowego przechodnia.

W maju tego roku Sąd Okręgowy w Olsztynie skazał kobietę i jej kochanka na dożywocie, drugiego z mężczyzn - na 15 lat więzienia.

Apelacje złożyli obrońcy całej trójki. Obrońca kobiety argumentował m.in., że powinna ona ponieść karę jedynie za pomocnictwo.

Przewodniczący składu orzekającego Sądu Apelacyjnego w Białymstoku Andrzej Ulitko wyjaśnił, dlaczego właściwe jest jednak przypisanie kobiecie współudziału w zabójstwie, a nie jedynie pomocnictwa. Przypomniał, że współsprawcą może być także osoba, która własnoręcznie "nie zabija, nie zadaje ciosów, nie kopie, nie strzela, nie topi, nie dusi". Sędzia Ulitko mówił, że jeżeli oskarżonej "przyświecał" zamiar zabicia męża, cała trójka miała taki plan, a rolą żony był "udział w istotnym elemencie tego planu" (m.in. zwabienie męża do domu i wyprowadzenie go w ustronne miejsce) - jej współdziałanie w tej zbrodni było ewidentne.

Choć sąd odwoławczy apelacji obrońców nie uwzględnił, ocenił jednak, że kary dożywocia są "karami nieadekwatnymi i rażąco surowymi w stosunku do wszystkich okoliczności zaistniałego zdarzenia", biorąc także pod uwagę zasady wymiaru kary. Przypomniał, że podstawowy wymiar kary przy kwalifikacji zabójstwa to 8-15 lat więzienia, a 25 lat więzienia czy dożywocie to tzw. kary szczególne, wyjątkowe.

Dlaczego sąd złagodził wyrok? "Nie są ludźmi zdegenerowanymi do cna"

Sąd apelacyjny wziął pod uwagę m.in. niekaralność sprawców. Nie są ludźmi zdegenerowanymi do cna, których należy traktować jako sprawców o małym procencie (szans na) poddanie resocjalizacji - powiedział sędzia Ulitko, przywołując opinie psychologów i psychiatrów.

Sąd ocenił też, że zbrodnia nie została dokonana z premedytacją, bo pomysł "pozbycia się" męża kobiety zrodził się nagle, gdy ten nie chciał zostać w domu z dziećmi kobiety (z innego związku). Nie było też szczególnego okrucieństwa. Nie wiadomo, kto pomysł zabójstwa podsunął.

(mal)