Nie ma zupy dla ubogich i bezdomnych. Zamknięta jest kuchnia w Bractwie Miłosierdzia im. Brata Alberta w Lublinie. Popsuł się bojler. Urządzenie jest w tak złym stanie, że nawet nie da się go naprawić.


Bojler służył przez ponad 10 lat, jest w środku skorodowany i wyeksploatowany. Fachowcy powiedzieli, że nie da się z nim już nic zrobić. Częściowa naprawa nie wchodzi nawet w grę - mówi Monika Siwko z Bractwa Miłosierdzia.

Bez ciepłej wody kuchnia nie może funkcjonować, natychmiast zamknąłby ją sanepid. Takie są przepisy. Nie ma jak umyć produktów czy naczyń, nikt nie weźmie takiej odpowiedzialności, więc kuchnia od dzisiaj przestała gotować.

Potrzebny jest nowy bojler 220 litrowy, bo poprzedni był mniejszy (160 L) i nie wystarczał. Dlatego też tak się zużył. Koszt zakupu nowego urządzenia to 5 tys. złotych netto. To niestety nie koniec wydatków. Żeby podłączyć jakiekolwiek nowe urządzenie, trzeba przerobić instalację gazową i wymienić wszystkie zawory. Sumując koszt bojlera, innych materiałów i robocizny, natychmiast potrzeba około 10 tys. złotych. Bractwo pieniędzy nie ma, przynajmniej nie aż tak wysokiej sumy. Kuchnia więc jest zamknięta do odwołania.

Nawet gdyby udało się zgromadzić środki to i tak naprawa potrwa przynajmniej dwa dni - tak powiedzieli nam fachowcy - mówi Monika Siwko z Bractwa Miłosierdzia.

Codziennie od poniedziałku do piątku na gorący posiłek - głównie zupę - przychodzi około 300-400 osób. Dla wielu to jedyna ciepła strawa w trakcie dnia. Co będzie dzisiaj? Dostaną tylko chleb, bo nic innego nie ma. Bractwo było przygotowane na dzisiaj do gotowania zupy, więc ma tylko takie produkty w magazynie.

(j.)