Przez trzy dni żyli na ulicy. Jedli tylko to, co dostali od ludzi, bądź kupili sobie za wyżebrane pieniądze. Spali na podłodze w garażu, a myli się za supermarketem lub na cmentarzu. Troje uczniów gimnazjum w Gliczarowie koło Zakopanego wraz ze swoją nauczycielką: Ewą Kempską zrealizowało w ten sposób projekt edukacyjny "ludzie bezdomni". Ostatni dzień spędzili w jednym z najbardziej luksusowych zakopiańskich hoteli.

Pewnie łatwiej byłoby zaprezentować to na slajdach i pokazać: tutaj jest świat biednych, a tu jest świat bogatych, ale myślę, że nic tak do dzieciaków nie dotrze na progu dorosłości, niż zetknięcie się z rzeczywistością  - mówi Ewa Kempska, która wymyśliła nietypowy projekt i na trzy dni razem z  uczniami zamieniła się w kloszarda.

Wszyscy zabrali ze sobą z domów tylko śpiwory, skarpetki, pustą butelkę i po dwa złote "na czarną godzinę". Żadnych środków czystości, ubrań, bielizny na zmianę, czy jedzenia. Wcześniej spotkali się z bezdomnymi, którzy koczują w Zakopanem i pytali jak żyją, jak sobie radzą. Dowiedzieli się, że umyć można się za jednym z supermarketów, albo na cmentarzu. Butelki na wodę do mycia wyciągali ze śmietnika. Uczniowie nie mogli tak ryzykować, więc mieli własne butelki, nie spali też na ulicy. Ze względów bezpieczeństwa, nocowali w użyczonym garażu, do którego tylko oni mieli klucze. Nauczycielka spała na kartonach, a dzieci w jej samochodzie. Garaż nazywali "hotelem". Początkowo nadali mu trzy, a potem ze względu na potworny brud, czwarta gwiazdkę.

Rodzice byli dumni

Co na to nasi rodzice? Byli z nas dumni. Pisali, że podziwiają nas za to, że podjęliśmy takie wyzwanie - opowiada reporterowi RMF FM Mariusz. Nauczycielka wieczorem kontaktowała się z rodzicami, żeby poinformować o przebiegu projektu. Dzieci miały zakaz używania telefonów komórkowych, by pokazać, że "da się bez nich żyć". Żebrali na Krupówkach. Mówili, że brakuje im 50 groszy do chleba. Tylko jeden pan zapytał dlaczego muszę żebrać i czy może mi jakoś pomóc - opowiada Adam. Dostali dwie porcje kwaśnicy. W sumie uzbierali 21,50 zł. Musiało wystarczyć na trzy dni dla czterech osób. Kupili chleb, marmoladę i żółty ser. Oczywiście najtańsze. Ludzie dawali niechętnie dawali. Ci z dziećmi i w "wypasionych" brykach nie dali ani raz. Tylko żebrak, który dowiedział się, że oni też żebrzą o pieniądze, oddał im połowę tego, co miał sam.

Oczywiście, że się baliśmy. Najbardziej tego, że ludzie nas odtrącą, będą na nas źle patrzeć, że będą krzyczeć i nas odganiać - mówi Joanna. Ja się nie bałam, dopóki nie powiedziała moim znajomym o projekcie. Wtedy zaczęli krzyczeć, że jestem wariatka i że oni swojego  dziecka na coś takiego by nie puścili - podkreśla nauczycielka Ewa Kempska. Na dwa dni przed projektem zmiękłam  i chciałam zabrać mydło. Wmawiałam sobie, że bezdomni też skądś mają mydło, ale kolega, który udostępnił nam garaż powiedział, że jak "hardcore to hardcore". Potem byłam tak wściekła na niego, że jakbym go dorwała, to nie wiem co bym mu zrobiła ze złości - opowiada. 

Ręcznik, prysznic i jedzenie

W sobotę poszli na Halę Gąsienicową. Było ciężko: upał a do tego byli słabi. Pomagali sobie nieść bagaże. Dzięki temu udało się. W niedzielę wydali na ser i wodę ostatnie 3,50 zł. i dzięki Polskim Kolejom Linowym mogli za darmo wyjechać na Kasprowy Wierch. Po powrocie marzyli tylko o jednym: o prysznicu. Nie wiedzieli, że ich marzenia spełnia się w jednym z najlepszych zakopiańskich hoteli. To była niespodzianka. Co zrobiło na nich największe wrażenie? Prysznic i to, że były ręczniki i... jedzenie. Po kilku godzinach spędzonych w czterogwiazdkowym hotelu, byli zaskoczeni jak mogli przeżyć trzy dni na ulicy i jak łatwo przyzwyczaili się do luksusu...

Co im najbardziej doskwierało na ulicy? Nie upał, nie brud, nie głód nawet, ale wstyd, kiedy trzeba było innych prosić o pomoc. I nuda. Nuda zabija - dopowiada Joanna. Czego się nauczyli? Bardziej doceniać to co się ma. Inni ludzie mają mniej, a my nie widzimy tego, co mamy - mówi Mariusz.  I że trzeba szanować pieniądze, mądrze je wydawać - dodaje Adam. Że możemy wytrzymać w biedzie. Wiemy też, czym różnią się świat bogatych i biednych - mówi  Joanna.  

Dowiedzieliśmy się jeszcze czegoś:  że możemy na siebie liczyć, bez wspierania się nawzajem, nie dalibyśmy sobie rady w chwilach zwątpienia. Wszyscy spisali się na medal - kończy opiekunka projektu Ewa Kempska.

(ug)