Dwa żeliwne działa są przedmiotem śledztwa w sprawie przywłaszczenia dóbr o szczególnym znaczeniu dla kultury - dowiedział się reporter RMF FM. Chodzi o armaty z XVII lub XVIII wieku, które były zatopione w wodach Motławy w Gdańsku. Wyciągniętymi z wody zabytkami zajmuje się już prokuratura. Wyjaśniać będzie między innymi, dlaczego firma, która je znalazła nie zawiadomiła właściwego konserwatora zabytków.

Dwa żeliwne działa, zachowane w dobrym stanie jak na swój wiek, wyciągane z wody były aż dwa razy. Pierwotnie w ubiegłym roku - jak powiedziała RMF FM Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku - podczas prac związanych z pogłębianiem toru wodnego na Motławie w Gdańsku natrafić miała na nie firma prowadzące te hydrotechniczne prace. Jednak zamiast przerwać zlecenie i zawiadomić konserwatora zabytków, ktoś przetransportował odkryte działa w inne miejsce i ponownie zatopił.

Postępowanie prokuratury w tej sprawie było prowadzone od momentu, kiedy jeden z pracowników Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków powiadomił policję o swoich podejrzeniach i o tym, że mogło dojść do przestępstwa.

W zeszłym tygodniu żeliwne armaty wyciągnięto z wody po raz drugi - tym razem już na polecenie prokuratury. Śledczy nie zdradzają szczegółów ani miejsca ponownego wydobycia dział. Jak nieoficjalnie dowiedział się jednak reporter RMF FM, armaty zatopione zostały w Martwej Wiśle.

Prokuratura będzie wyjaśniać, czy w miejscu pierwotnego odkrycia mogło dojść do naruszenia stanowiska archeologicznego, ale przede wszystkim, kto i dlaczego chciał ukryć zabytki i fakt ich odkrycia. Grozić może za to do 10 lat więzienia.

Same działa zostały zabezpieczone na czas prowadzonego w tej sprawie śledztwa. Aktualnie są w Narodowym Muzeum Morskim.


Opracowanie: