Od nowego roku akademickiego mogą znacznie zdrożeć studia wieczorowe i zaoczne na łódzkich uczelniach publicznych - zapowiada „Dziennik Łódzki”.

W myśl nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, uczelnie nie dostaną już dotacji na kształcenie studentów niestacjonarnych i będą musiały szukać pieniędzy, podwyższając czesne albo obniżając pensje wykładowców.

Dotychczas wysokość dotacji uzależniona była od liczby wszystkich studentów uczelni. Tymczasem nowa ustawa przewiduje, że studia niestacjonarne mają się samofinansować i dlatego ich słuchacze będą teraz pomijani przy obliczaniu dotacji. Na studiach wieczorowych i zaocznych na Uniwersytecie Łódzkim uczy się 20 tys. osób, a więc ponad połowa wszystkich. Na Politechnice Łódzkiej za naukę płaci około 5 tysięcy spośród 21 tysięcy studentów. Wysokość czesnego na większości kierunków wynosi około 300 zł miesięcznie.

Tomasz Orankiewicz, przewodniczący samorządu studentów PŁ, przekonuje, że nowa ustawa to krok w kierunku zrównania szkół publicznych z prywatnymi. Każdy powinien mieć szansę na studia w szkole państwowej. Teraz to prawo zostanie znacznie ograniczone - mówi.

Trudno będzie znaleźć studentom pracę, która pomoże opłacić wyższe czesne - argumentuje Orankiewicz. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że działa silne lobby uczelni prywatnych, dla których nowe przepisy są bardzo korzystne. Ze względu na wyposażenie laboratoriów, nasze kierunki, takie jak biotechnologia, są znacznie droższe w utrzymaniu niż zarządzanie w szkole prywatnej. Jeżeli przełoży się to na czesne, obawiam się, że wiele osób wybierze studia w uczelniach niepublicznych - konkluduje.

Studenci zwrócili się do Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich o pomoc w zmianie ustawy.