Wiceminister zdrowia Marek Twardowski uważa, że raport po kontroli w Pomorskim Centrum Traumatologii, gdzie przeprowadzano nielegalne operacje plastyczne, wskazuje na "szereg uchybień" w placówce. Raport Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku trafił do Ministerstwa Zdrowia.

Wyjaśnień ws. Pomorskiego Centrum Traumatologii (PCT) w Gdańsku, gdzie jedna z pacjentek - Szwedka - po operacji plastycznej zapadła w śpiączkę, w ubiegłym tygodniu zażądała minister zdrowia Ewa Kopacz. Kontrolę przeprowadził urząd wojewódzki, jej wyniki trafiły do MZ. Swoją kontrolę prowadzi też urząd marszałkowski, który jest organem założycielem dla szpitala. Wyniki tej kontroli mają być przedstawione w środę.

Jestem zdumiony tym, jak funkcjonuje publiczny szpital, w którym trzeba przestrzegać prawa. Jeżeli zarządzający szpitalem podpisuje umowę na świadczenie usług, co do których nie istnieje jednostka organizacyjna zarejestrowana w urzędzie wojewódzkim, to woła to o pomstę do nieba - powiedział Twardowski, odnosząc się do raportu.

Dodał, że kontrola wykazała szereg uchybień, które nigdy nie powinny się znaleźć w takiej dużej jednostce, w takim województwie. Jak wyjaśnił, szpital nie miał wpisu dotyczącego chirurgii plastycznej w urzędzie wojewódzkim w Gdańsku, dlatego nie miał prawa do świadczenia usług w tym zakresie i podpisywania umów na takie świadczenia.

Pytany o odpowiedzialnych za taką sytuację, odpowiedział, że minister zdrowia, przy 750 szpitalach funkcjonujących w Polsce, ani prezes NFZ nie odpowiadają za każdą placówkę, ale odpowiada dyrektor szpitala, menadżer, za swoją jednostkę. To on musi przestrzegać prawa, bo odpowiada za wszystko, co dzieje się w jednostce i ponosi za to odpowiedzialność - powiedział Twardowski. Zaznaczył, że sprawa PCT jest obecnie w gestii prokuratora i on jest najwłaściwszym organem, by stwierdzić, czy to był tylko przypadek, jeśli chodzi o tę pacjentkę.

Wiceminister liczy, że sprawą zajmie się także prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz, aby wyjaśnić, jak to jest, że lekarze, którzy posiadają prawo wykonywania zawodu, wykonują zabiegi operacyjne w oddziale, którego praktycznie nie ma, a po wykonaniu zabiegu się stamtąd wychodzi, nie zajmując się dalej pacjentami. To jest skandaliczna sytuacja, która nie powinna się zdarzyć - dodał.

Sprawę 31-letniej Szwedki nagłośniła w ubiegłym tygodniu tamtejsza telewizja publiczna SVT. Jak informowali szwedzcy dziennikarze, kobieta zdecydowała się na zabieg w szpitalu w Gdańsku po tym, jak w internecie znalazła ofertę firmy Medica Travel z miasta Trelleborg. W materiale narzeczony kobiety, który był z nią w gdańskim szpitalu, opowiedział, że po zabiegu nie zapewniono jej odpowiedniej opieki lekarskiej i dopiero po sześciu godzinach została przeniesiona na oddział ratunkowy. Po pięciu dniach rodzina przewiozła kobietę samolotem do szpitala w Malmoe, gdzie lekarze stwierdzili, że kobieta jest w stanie wegetatywnym - na skutek braku tlenu jej mózg mógł zostać uszkodzony.