Prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutu mężczyźnie, w którego mieszkaniu w Bytomiu ostatniej nocy doszło do wybuchu gazu. Według śledczych do eksplozji doszło najprawdopodobniej na skutek celowego działania. W wybuchu poszkodowanych zostało 10 osób.

Prokuratorzy liczą, że podejrzanego, który trafił do szpitala, uda się jeszcze dziś przesłuchać.  

Gaz wybuchł wczoraj przed godz. 22 w mieszkaniu na parterze czteropiętrowego bloku przy ul. Energetyki w Bytomiu-Miechowicach. Zawalił się strop pomiędzy parterem a pierwszym piętrem. Poszkodowanych zostało 10 osób. Osiem z nich przewieziono do szpitala. Dwie z nich nadal tam przebywają - w tym mężczyzna, któremu prokuratura chce postawić zarzuty. 46 osób ewakuowano z bloku.

Postanowienie o przedstawieniu zarzutu z art. 163 Kodeksu karnego (sprowadzenia zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób albo mienia w postaci wybuchu gazu) sporządzono po oględzinach z udziałem biegłego i prokuratora oraz przesłuchaniu świadków - mówi szef bytomskiej prokuratury Artur Ott.

Według biegłego sądowego Jana Gajdy gaz ulatniał się z wewnętrznej instalacji gazowej w jednym z mieszkań - była ona rozkręcona. Chodzi o połączenie giętkie kuchenki gazowej - sprecyzował biegły. Wybuch mogło wywołać np. zapalenie światła - opisywał ekspert. Trudno tu mówić o przypadku - zaznaczył prok. Ott. Dlatego prokuratura przyjęła, że mężczyzna działał umyślnie. Może mu grozić kara od roku do 10 lat więzienia.

Po wybuchu ewakuowano lokatorów dwóch klatek bloku - łącznie 46 osób. Część z nich przewieziono do hostelu przy ul. Strzelców Bytomskich, pozostali lokatorzy trafili do rodzin.  

Do uszkodzonej części bloku wprowadzono całkowity zakaz wstępu. Po wizji lokalnej okazało się, że uszkodzenia są poważniejsze niż wcześniej przypuszczano. Ewakuowani lokatorzy przebywają u swych rodzin lub w hotelu - poinformowała szefowa nadzoru budowlanego w Bytomiu.  Ekspertyza specjalistów dotycząca stanu budynku w Bytomiu ma być znana za kilka dni.

(mpw)