Mimo że dziś Dzień Dziecka, to nie wszyscy najmłodsi mogą spędzić go na zabawie. Mali pacjenci w Klinice Onkologii w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie będą podłączeni do chemioterapii. Na ich leczenie przekażemy cały dochód z dzisiejszej Wielkiej Kumulacji.

Mali pacjenci trafiają do tej kliniki nawet po 20 razy w roku. Ale dzięki temu, że ta klinika jako pierwsza w Polsce zaczęła stosować chemioterapię jeszcze przed operacją guza, udaje się wyleczyć nie 15, a 70 proc. dzieci.

Przez pół roku, rok, a nawet dwa lata dzieci co kilka tygodni muszą przyjeżdżać na chemioterapię. Później pozostają pod stałą obserwacją, bo niestety u jednej czwartej z nich choroba wraca, nawet po kilku latach. Ten pierwszy nawrót jeszcze można wyleczyć, jednak każdy kolejny wyleczyć jest coraz trudniej. Ale i tu lekarze się nie poddają, bo mogą dziecku przedłużyć życie i czekać aż znajdzie się lekarstwo. A jeśli nie, to można przynajmniej spełnić marzenia. Rodzice i dzieci czasem proszą, żeby dziecko dożyło momentu, gdy będzie mogło pójść do szkoły. Dzieci mają takie marzenia, żeby mieć tornister, książki i my im to umożliwiamy, żeby dożyły do Bożego Narodzenia czy do 18. urodzin - wyjaśnia szefowa kliniki Danuta Perek.

"Być podłączonym" to fraza, której dzieci uczą się w Klinice Onkologii. Po przyjściu tu mają założony specjalny cewnik, przez który podawana jest chemioterapia. Niektóre dzieci są do niej podłączane na cały dzień, inne mają podawane leki przez kilka godzin dziennie. Do szpitala trafiają średnio raz na trzy tygodnie. Dziś mam czas wolny, ale od jutra zostanę "podłączona" i będę miała lekcje przy łóżku - wyjaśnia Kamila, pacjentka Kliniki Onkologii w Centrum Zdrowia Dziecka.

Tu wszystko zrobione jest tak, by dzieci nie odczuły, że są w szpitalu - przekonują mamy, które całą dobę czuwają przy swoich pociechach w Klinice Onkologii. Dzieci czują się tutaj jak u siebie, bo wszyscy są tacy sami - dodają.

Od roku spędzamy tu większość czasu, żyjemy jak jedna, wielka rodzina. Choroba dziecka była dla nas ogromnym ciosem, ale ciepło i życzliwość personelu pomogły nam przejść przez te ciężkie chwile - opowiada jedna z mam.

U dzieci samo wycięcie guza nic by nie dało, potrzebna jest jak najszybsza chemioterapia - podkreśla szefowa Kliniki Onkologii, prof. Danuta Perek. W klinice zaczyna się też stosować leki biologiczne, które są bardziej precyzyjne, bo działają na konkretne receptory komórek nowotworowych. Hamują ich podział i powstawanie naczyń. Gdy powstrzyma się rozwój naczyń krwionośnych, nowotwór nie ma skąd pobierać składników odżywczych i nie może się rozwijać. W tej chwili prowadzone są jeszcze badania kliniczne. Mamy nadzieję, że środki biologiczne w połączeniu z chemioterapią dadzą znacznie lepszy efekt leczenia - dodaje szefowa kliniki Onkologii.

Nowotwory u dzieci są dużo bardziej złośliwe niż te u dorosłych. Guz może się powiększyć dwukrotnie nawet w kilkanaście godzin. Większość dzieci trafia do szpitala już z przerzutami.