Uciekinierzy z partii Andrzeja Leppera do dziś nie dostali kopii weksli, które podpisali, startując do parlamentu. Przypuszczają, choć nie mają na to dowodów, że zobowiązania mogły posłużyć jako zastaw pod kredyty, a umowy przez nich podpisane zostały sfałszowane.

Politycy liczyli, że czeka ich taka sama świetlana kariera, jak przewodniczącego i dali się zwieść obietnicom, że umowa i weksle to tylko pozory. Jeżeli tłumaczy się, że nie jest ważna, ale żeby ci nowi, którzy wchodzą myśleli, że jest ważna, to podpisz. Ja tak na słowo właśnie uwierzyłem - przyznaje się Józef Cepil.

Tłumaczy, że był szantażowany, że jeśli nie podpisze, to nie znajdzie się na liście wyborczej. A myśmy już powpłacali na konto kampanii. Pytam się, gdzie miałem iść wtedy?

Oczywiście, żaden z posłów nie uważa się za naiwnego, a jedynie za ofiarę nieuczciwości Andrzeja Leppera.