Nieznani sprawcy zniszczyli pomnik sanitariuszki AK Danuty Siedzikówny "Inki", który znajduje się w Parku Jordana w Krakowie. Wandale oblali farbą popiersie i postument.

Jak powiedział prezes Towarzystwa Parku im. dr Henryka Jordana Kazimierz Cholewa, wandale zniszczyli popiersie najprawdopodobniej w nocy z piątku na sobotę. O całej sytuacji została poinformowana policja, która dokonała oględzin pomnika i szuka teraz sprawców wybryku.

Kiedy rano przyjechałem do parku, zastałem przerażający widok - zamalowane różnokolorowymi farbami popiersie +Inki+ oraz napis wygrawerowany na cokole - relacjonował Cholewa. Sprofanować taką postać to jest potworne i barbarzyńskie - podkreślił.

Według niego naprawa pomnika będzie trudna i czasochłonna, ponieważ popiersie nabrało już naturalnej patyny. Zmycie farby bez uszkodzenia tej powłoki wymaga specjalistycznych umiejętności i sprzętu. Farba wniknęła też w cokół wykonany z piaskowca.

Pomnik odsłonięto w sierpniu


Pomnik Danuty Siedzikówny "Inki" odsłonięto w sierpniu zeszłego roku w krakowskim Parku Jordana. Jest 19. ze znajdującej się tam serii "Wielkie postacie 20. wieku", którą zapoczątkowano pod koniec ubiegłego stulecia. W Parku stoją już popiersia: Jana Pawła II, kardynała Stefana Wyszyńskiego (postawiony jako pierwszy), Józefa Piłsudskiego czy gen. Leopolda Okulickiego, gen. Władysława Andersa, gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila" i rotmistrza Witolda Pileckiego.

"Inka" była sanitariuszką 5. Wileńskiej Brygady AK. Wczesną wiosną 1946 r. nawiązała kontakt z ppor. Zdzisławem Badochą "Żelaznym", dowódcą jednego ze szwadronów "Łupaszki". Służyła w tym szwadronie jako łączniczka i sanitariuszka, uczestnicząc w akcjach przeciwko NKWD i UB.

"Zachowałam się jak trzeba"


Aresztowana w lipcu 1946 r. przez UB, została oskarżona o udziału w związku zbrojnym, mającym na celu obalenie siłą władzy ludowej oraz mordowanie milicjantów i żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku wydał wyrok śmierci.

W przesłanym siostrom grypsie z więzienia Siedzikówna napisała: "Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba". Zdanie to - według badaczy - należy tłumaczyć nie tylko przebiegiem śledztwa, lecz także odmową podpisania prośby o ułaskawienie. Prośbę taką do ówczesnego prezydenta Bolesława Bieruta skierował za nią jej obrońca. Bierut nie skorzystał z prawa łaski. 28 sierpnia 1946 r. niespełna 18-letnia Siedzikówna zginęła od strzału w głowę.

(s.)