Posłowie odrzucili wniosek Solidarności ws. referendum emerytalnego. Związkowców poparło PiS, SLD oraz Solidarna Polska. Przeciwko referendum zagłosowała koalicja PO-PSL. Dyskusja na Wiejskiej ws. wydłużenia wieku emerytalnego oraz przeprowadzenia w tej sprawie referendum trwała ponad dziewięć godzin. Przysłuchiwało się jej przed Sejmem około 13 tysięcy związkowców.

Zobacz również:

Za wnioskiem o przeprowadzenie referendum zagłosowało 180 posłów, przeciwko było 233, wstrzymało się 42. Większość bezwzględna konieczna do przyjęcia wniosku wynosiła 228 osób.

Solidarność chciała, aby w referendum Polacy odpowiedzieli na pytanie, czy są za utrzymaniem dotychczasowego wieku emerytalnego, czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Pod wnioskiem o referendum złożono w Sejmie w lutym prawie 1,4 mln podpisów.

Żadna obywatelska inicjatywa w Polsce nie zyskała tak wielkiego poparcia - tak szef Solidarności Piotr Duda przekonywał posłów do poparcia wniosku. Istotą tej ustawy jest umożliwienie wypłacania emerytur na poziomie, który umożliwia przeżycie. Nie mówimy tego, że naszym celem jest, żeby emerytury były wysokie - odpowiadał premier. Donald Tusk broniąc projektu zmian w emeryturach tłumaczył, że Polscy żyją dłużej a na jednego emeryta z roku na rok pracować musi coraz więcej osób. Podkreślał, że reforma nie ma partyjnych barw, a wynika z faktów: jest nas coraz mniej i coraz dłużej żyjemy.

Istotą proponowanych przez rząd zmian jest umożliwienie wypłacania emerytur na poziomie, który umożliwia przeżycie. Jak zaznaczył Tusk, obecny system emerytalny nie zapewni nawet wypłat "emerytur głodowych". Nie mamy złudzeń, ta reforma czy ta zmiana jak wolą niektórzy, nie da gwarancji bajecznie wysokich emerytur. Ona jest zaledwie wstępem, zaledwie krokiem na rzecz zagwarantowania emerytur w ogóle, dziś i w przyszłości - podkreślił szef rządu.

Premier mówił, że choć ludziom w Polsce żyje się ciężej niż w wielu państwach UE, to nie można jednak z tego faktu wyciągać wniosku, że Polacy mogą w tej sytuacji pracować krócej. Dodał, że ma odwagę stwierdzić coś, co jest oczywiste: nie jesteśmy tak bogaci jak większość państw UE, nadrabiamy ten dystans, ale o wiele za wolno, aby móc sobie dzisiaj powiedzieć: będziemy mieć taką opiekę socjalną, taki system emerytalny jak w Szwecji. Nie, dzisiaj to nie jest możliwe. Jeśli chcemy, żeby te marzenia stały się kiedyś faktem - i raczej mówimy o pokoleniu naszych dzieci - to my musimy dzisiaj więcej pracować, taka jest prawda - oświadczył szef rządu.

"Istotą projektu reformy emerytalnej solidarność pokoleń"

Premier przekonywał ponadto, że istotą zaproponowanej przez rząd reformy emerytalnej jest solidarność pokoleń. Staramy się to projektować nie pod bieżący interes polityczny, tylko z założeniem, że podejmujemy bardzo poważne ryzyko - podkreślił.

Przygotowujemy projekt, którego skutki rozłożone są na prawie 30 lat, jeśli chodzi o dochodzenie do punktu końcowego, jakim jest zrównanie wieku emerytalnego. To jest świadectwo, że staramy się projektować element tego systemu nie pod bieżący interes polityczny, tylko z założeniem, że podejmujemy bardzo poważne ryzyko polityczne, w duchu odpowiedzialności za pokolenie, które będzie przechodziło na emeryturę za 30 lat - mówił Tusk.

Solidarność domaga się referendum ws. podwyższenia wieku emerytalnego

Jako pierwszy podczas debaty głos zabrał szef NSZZ "Solidarność" Piotr Duda, który prezentował wniosek o referendum ws. podwyższenia wieku emerytalnego. Podczas swojego wystąpienia podkreślał, że pomysł ten poparły dwa miliony Polaków. Żadna obywatelska inicjatywa w Polsce nie zyskała tak wielkiego poparcia, ostatnią ideą, którą również poparły miliony Polaków, była w 1980 roku Solidarność - zaznaczał.

Jak mówił Duda, Polacy zasługują, aby ich zdanie i ich oczekiwania potraktować poważnie. O tym, jak wielkie znaczenie obywatele przywiązują do możliwości wypowiedzenia się w sprawie wieku przechodzenia na emeryturę, świadczy czas, jaki Solidarność i wszystkie współpracujące z nami organizacje potrzebowały na zebranie ponad 2 mln podpisów.

Szef "S" dodał, że tak dużą liczbę podpisów udało się zebrać w niespełna 3 miesiące. Tak szybkie tempo zbiórki było odpowiedzią na pośpiech rządu dotyczący wprowadzenia zmiany wieku emerytalnego. Polacy poparli pomysł referendum, bo doskonale wiedzą, że proponowane przez rząd rozwiązanie, doprowadzi do nieodwracalnych zmian w ich życiu i życiu następnych pokoleń - zaznaczył.

Na zakończenie swojego wystąpienia Duda, zwracając się do premiera Donalda Tuska oraz wicepremiera Waldemara Pawlaka, powiedział, że Polaków nie zmyli ich gra w złego i dobrego policjanta. Rzucone w drodze koalicyjnego kompromisu marne cząstkowe emerytury nie zastąpią realnych działań. Nie w tym rzecz panowie - szef Solidarności.

Dodał, że cząstkowe emerytury można skwitować stwierdzeniem, że "teraz się nam proponuje, albo pracować do śmierci, albo szybciej umrzeć z głodu". Szef "S" podał też skutki finansowe przeprowadzenia referendum i źródła ich pokrycia. Proponuję, aby ewentualne referendum odbyło się w ciągu jednego dnia wolnego od pracy. Źródłem pokrycia kosztów, w myśl ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o referendum krajowym, jest rezerwa budżetowa zaplanowana na 95 mln złotych. Koszty referendum nie powinny przekroczyć tej kwoty - powiedział.

Zaczęło się od awantury

Piątkowa debata w Sejmie rozpoczęła się od awantury. Poseł PiS Mariusz Błaszczak złożył wniosek o zwołanie Konwentu Seniorów, by wyjaśnić, dlaczego na sejmową galerię nie wpuszczono związkowców. Po wniosku prowadząca obrady marszałek Sejmu Ewa Kopacz odpowiedziała, że sprawa obecności związkowców na galerii była omawiana na posiedzeniu Konwentu, na którym obecny był przedstawiciel klubu PiS. Następnie w głosowaniu posłowie odrzucili wniosek Błaszczaka. Za ogłoszeniem przerwy było 180 posłów, przeciw 181, a 1 wstrzymał się od głosu.

Po głosowaniu szef klubu SP Arkadiusz Mularczyk złożył kolejny wniosek o przerwę, domagając się, by w tym czasie premier Donald Tusk wyszedł do związkowców protestujących przez Sejmem. Marszałek nie uwzględniła jednak tego wniosku, argumentując, że nie jest to wniosek formalny.

Nie obyło się również bez słownych przepychanek pomiędzy Donaldem Tuskiem a szefem Solidarności Piotrem Dudą. Premier przemawiając użył słowa "pętak". Potem tłumaczył, że określenie to nie odnosiło się do Dudy.

Nie na tym polega odpowiedzialność przywódcy, panie przewodniczący, to jest tak łatwa rzecz, ja bym się, powiem szczerze, wstydził na pana miejscu podejmować tak łatwych zadań. Myślę, że nie po to pana wybierano na szefa Solidarności, aby się pan podejmował zadań, które właściwie jest w stanie wykonać każdy pętak, bo to jest najprostsze, co może być - powiedział szef rządu.

Po tych słowach na sali sejmowej słychać było okrzyki m.in. "hańba". Marszałek Sejmu Ewa Kopacz zarządziła przerwę, podczas której zebrał się Konwent Seniorów. Sam Duda, powiedział, że nie wziął słowa "pętak" do siebie, ale boi się, żeby nie uczyniły tego dwa miliony osób, które podpisały się pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum i " kilkadziesiąt tysięcy, które stoi przed Sejmem".

Już zwyciężyliśmy, czy referendum będzie czy nie

Przed godziną 16 zgromadzeni na Wiejskiej związkowcy, którzy od piątkowego poranka przysłuchiwali się debacie w Sejmie, zaczęli rozchodzić się do domów. Koniec pikiety ogłosił szef Solidarności Piotr Duda, życząc wszystkim wesołych świąt. Niezależnie od wyniku głosowania posłów nad wnioskiem o referendum emerytalne związkowcy już zwyciężyli; 30 marca, w dniu głosowania, nic się nie kończy, wszystko się zaczyna - powiedział związkowiec. Nie dajmy się sprowokować, mimo że padają pod naszym adresem obraźliwe słowa - mówił. Nie jesteśmy hamulcowymi gospodarki, chcemy dłużej pracować, tylko rządzący muszą nam stworzyć do tego warunki. Każdy chce pracować, żyć w zdrowiu i utrzymać rodzinę - podkreślił Duda.

Dziękuję, że jesteście, pamiętajmy o tym, że reprezentujemy nie tylko nasze centrale związkowe, ale dwa miliony Polaków i 94 proc. społeczeństwa, które jest przeciwko podnoszeniu wieku emerytalnego- zakończył swoje przemówienie do związkowców.