Na plażę w Gdyni Orłowie osunął się fragment tamtejszego klifu. Osunięcie nastąpiło na długości około 40 metrów; miejscami wysokość warstwy ziemi, która oderwała się od klifu, sięga dwóch-trzech metrów. Wezwani na miejsce strażacy sprawdzali, czy nie zostali przysypani ludzie. Psy nie podjęły tropu i ostatecznie uznano, że pod ziemią nikogo nie było.

Do osunięcia części klifu doszło wczesnym popołudniem. Jak poinformował oficer prasowy gdyńskiej straży pożarnej, kpt. Paweł Gil, na miejsce wysłano cztery zastępy straży oraz Specjalistyczną Grupę Poszukiwawczo-Ratowniczą z psami. Sprawdzali, czy nie było nikogo pod zwałami ziemi. Nie było świadków osunięcia, więc nie mieliśmy pewności - powiedział Gil.

Klif runął na długości około 40 metrów. Zwały ziemi leżące na plaży mają wysokość trzech, a nawet czterech metrów. To setki ton ziemi. 

Ponieważ psy wyszkolone do szukania ludzi nie podjęły tropu, uznano, że pod ziemią nikogo nie było.

Klif Orłowski to gdyński odcinek stromego brzegu morskiego. Jego długość to ok. 650 metrów. W różnych miejscach ma różną wysokość - od kilku do nawet około 40 metrów. Ze względu na malownicze widoki plaża u podnóża klifu jest jednym z chętniej uczęszczanych miejsc spacerowych w Gdyni.

Co jakiś czas dochodzi do mniejszych lub większych osuwisk ziemi z klifu, wskutek czego jego skraj posuwa się coraz bardziej w głąb lądu. Jesienią 2012 r. zdecydowano się na kontrolowane zepchnięcie z klifu (z wysokości ok. 30 metrów) ważącego prawie 46 ton betonowego schronu. Zepchnięto go, aby uniknąć przypadkowego niekontrolowanego osunięcia się obiektu.

Od wczoraj klif osuwał się co najmniej dwa razy - usłyszał w Urzędzie Morskim nasz dziennikarz. Pracownicy urzędu postawili w miejscu osuwiska nowe tablice informujące o niebezpieczeństwie i zakazie wchodzenia na klif - stare zniszczyła natura. 

(j.)