Marek Pasionek, prokurator, który nadzorował śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej jest nadal zawieszony w pełnieniu obowiązków. Od października ma on zarzuty natury dyscyplinarnej w sprawie przecieków z tego śledztwa.

O oddaleniu zażalenia na zawieszenie poinformował PAP sam Pasionek. Nie ujawnił niczego więcej, powołując się na tajność postępowania. Wiadomo, że nie przyznaje się on do zarzucanych mu przewinień dyscyplinarnych. Także Naczelna Prokuratura Wojskowa nie informuje o tym postępowaniu.

W czerwcu szef NPW gen. Krzysztof Parulski zawiesił Pasionka w związku z podejrzeniem ujawnienia przez niego tajemnic śledztwa w sprawie katastrofy. Prokurator generalny Andrzej Seremet nie uwzględnił zażalenia Pasionka na tę decyzję, uznając, że "nie jest on wiarygodny w swoich czynnościach zawodowych". W sprawie wszczęto postępowanie dyscyplinarne w NPW; trwa śledztwo Prokuratury Okręgowej w Warszawie o ujawnienie tajemnicy służbowej ze śledztwa smoleńskiego.

Śledztwo toczy się w sprawie "ujawnienia osobie nieuprawnionej informacji stanowiącej tajemnicę służbową" (co zagrożone jest karą do trzech lat więzienia) oraz "rozpowszechniania publicznego wiadomości pochodzących z postępowania przygotowawczego" (zagrożenie do dwóch lat). Pasionek został już przesłuchany jako świadek.

Pasionek - według niepotwierdzonych przez prokuraturę doniesień mediów - miał zwracać się nieoficjalnie do przedstawicieli USA, agentów CIA i FBI z ambasady w Warszawie, w sprawie dowodów przydatnych w śledztwie w sprawie Smoleńska i przekazać im część materiałów z polskiego postępowania. "Gazeta Wyborcza" twierdzi, że miał też udzielać informacji ze śledztwa dziennikarzom "Naszego Dziennika" i "Rzeczpospolitej" oraz posłom.