Polską będzie rządzić koalicja SLD-Unii Pracy i PSL-u. Szefowie wszystkich trzech partii podpisali się wczoraj pod umową, w której ustalono, na jakich warunkach będą współpracować. Sojusz Lewicy Demokratycznej znalazł partnera i zawarł z nim układ dopiero ponad dwa tygodnie po wyborach.

Pierwszy tydzień prominentnym politykom Sojuszu zajęło przecieranie oczu ze zdumienia, gdy okazało się, że SLD brak sejmowej większości. Kolejne dni spędzili na przekonywaniu się, że "stara miłość nie rdzewieje". Wczoraj związek został "przypieczętowany" umową koalicyjną. W umowie pojawiły się między innymi takie hasła jak zmniejszenie bezrobocia, ułatwienie dostępu do edukacji, wyrównanie szans i poprawa bezpieczeństwa obywateli. Jak koalicja zamierza realizować te cele, tego niestety nie wiadomo. Umowa programowa jest bardzo krótka, ma zaledwie pięć stron. Przez to jest bardzo lakoniczna. Bardziej niż program działań rządu przypomina zbiór pobożnych życzeń. Jedyne konkrety, które znalazły się w dokumencie to takie, że deficyt budżetowy w przyszłym roku nie przekroczy 40 miliardów złotych, a wydatki nie mogą wzrosnąć ponad poziom inflacji. Dziwna była także atmosfera przy podpisywaniu tej umowy. Liderzy ugrupowań koalicyjnych zbytnio nie wyrażali radości. Wyglądali tak jakby nieco boczyli się na siebie. Byli po prostu smutni. Pytany o to Leszek Miller powiedział: "Nie jesteśmy smutni, tylko jesteśmy poważni. Ale jeżeli państwo sobie życzą możemy być trochę frywolni". Tej obietnicy, znany przecież z nieco frywolnych wypowiedzi Miller jednak nie dotrzymał. Być może zastanawiał się jak spełnić te inne obietnice, trudniejsze dotyczące sytuacji kraju, które znalazły się w umowie koalicyjnej.

Jak propozycje programowe lewicowo-ludowej koalicji przyjęto w Unii Europejskiej? Zaniepokojony jest komisarz do spraw poszerzenia Guenter Verheugen, który w poniedziałek wymieniał Polskę obok Słowacji jako dwa kraje, których rozwój polityczny wywołuje niepokój. Chodzi oczywiście z jednej strony o koalicję z roszczeniowo nastawionym PSL-em, a z drugiej o obecność w nowym Sejmie partii eurosceptycznych i w ogóle o stabilizację polityczną w naszym kraju. Nigdy dotąd wynik wyborów w Polsce nie był komentowany na szczeblu szefów dyplomacji Piętnastki. Oczywiście rzecznik komisarza zapewniał później, że Verheugen nie niepokoi się sytuacją w Polsce. Powiedział, że komisarz do swojego wystąpienia dodał także zdanie, w którym mówi, że prezydent Kwaśniewski, jak i premier Buzek oraz Leszek Miller zapewniali go, że Polska nie zejdzie z pro europejskiej drogi. Jednak nieoficjalnie wielu dyplomatów niepokoi się żądaniem PSL objęcia polskiego rolnictwa pełnym zakresem unijnej polityki rolnej. Tak to zostało zresztą sformułowane w podpisanym wczoraj porozumieniu programowym. Pieniędzy na pełne dopłaty w unijnym budżecie nie ma do 2006 roku, tak więc albo trzeba będzie ustąpić i zgodzić się na pewną tylko ich część - a to rozczaruje oczywiście rolników, którym to obiecano, albo z członkostwem trzeba będzie poczekać do 2007 roku kiedy Unia ustali nowy budżet. Jednym słowem Bruksela obawia się opóźnienia rokowań członkowskich z Polską a może nawet opóźnienia całego procesu poszerzenia.

foto Archiwum RMF

06:25