Intencje były może i dobre, ale wyszło jak zwykle. Od dziś na warszawskich przystankach komunikacji miejskiej nie można palić papierosów. Ten zakaz to jednak typowy polski prawny absurd. Dlaczego? Granice zakazu wyznacza wiata…

Dym tytoniowy nie zna granic, o czym radni chyba zapomnieli. Podstawą całego ciągu absurdów są granice przystanku czyli to, gdzie wolno palić, a gdzie nie. Radni zapisali, że nie wolno tylko pod wiatą przystanku. Wynika z tego, że na przystankach bez wiaty – a takich jest sporo – palić można.

Nawet jeśli wiata na przystanku jest, to w razie kontroli wystarczy zrobić krok naprzód i przepisu już nie łamiemy. Te absurdy dostrzega nawet pomysłodawca zakazu, radny Zbigniew Cierpisz:

Także palacze zdają sobie sprawę z tego, że taki przepis będzie martwy:

Taką granicę wyznaczającą obowiązywanie zakazu palenia ustalono natomiast w Krakowie. W przypadku przystanków jest to piętnaście metrów w obie strony od wiaty lub słupka z rozkładem jazdy. Jak się jednak okazuje krakowscy palacze mogą zostać ukarani, nawet gdy stosują się do przepisów. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Macieja Grzyba:

W Krakowie straż miejska ukarała w tym roku już ponad 4,5 tysiąca osób za palenie papierosów w zabronionych miejscach. To parki, place zabaw dla dzieci i przystanki. Mandaty dostało tysiąc stu palaczy, pozostali upomnienia.