Ponad 100 tysięcy złotych ma kosztować ekspertyza prawna, która może zablokować nowe, unijne przepisy o transporcie międzynarodowym. Takie opracowanie chcą zamówić przedstawiciele przewoźników. Według nich, nowe przepisy są niezgodne z prawem Unii i spowodują upadek nawet kilkunastu tysięcy małych polskich firm przewozowych. Właściciele firm transportowych już zbierają pieniądze na sfinansowanie ekspertyzy.

Nasz Związek utrzymuje się ze składek. Myślę, że polscy przedsiębiorcy powinni zrozumieć, że powinni sięgnąć do kieszeni, bo nikt za nich nie podejmie działań, ab ich bronić. Gdy ekspertyza będzie gotowa, przekażemy ją rządowi. Będziemy zachęcać Ministerstwo Infrastruktury, aby zaskarżyło nowe przepisy w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej - podkreśla Maciej Wroński, szef Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska. 

Ekspertyzę mają przygotować specjaliści z zakresu prawa unijnego, zarówno z Polski, jak i z zagranicy.

"Przepisy naruszają filar ekonomiczny"

Według przedstawicieli firm transportowych, przepisy wydają się niezgodne z tak zwanymi filarami ekonomicznym i socjalnym Unii Europejskiej. Ta sama praca kierowcy będzie różnie wyceniana w zależności od tego, przez jaki kraj kierowca przejeżdża.

 Unia Europejska opierała się na filarach ekonomicznych: swobody przepływu osób, kapitału, towarów i przedsiębiorczości. Rok temu przyjęty został też filar socjalny. Mówi on o ochronie pracowników i ich socjalnych prawach. Przyjęte przepisy trzeba oceniać, czy nie idą wbrew tym filarom - mówił nam wczoraj Maciej Wroński.

Jeżeli spojrzymy na przyjęte rozwiązania, wychodzi na to, że ta sama praca kierowcy, w tych samych warunkach, będzie różnie wyceniana w zależności od tego, czy realizuje on przewozy z rynku własnego czy cudzego. To w sposób oczywisty będzie niezgodne z filarem praw ekonomicznych, bo to ogranicza swobodę świadczenia usług na jednolitym, unijnym rynku transportowym - podkreśla.

Jakie przepisy przyjęto?

Przypomnijmy. Na początku grudnia po ponad 14 godzinach rozmów ministrowie UE do spraw transportu przyjęli przepisy, które uderzą w polskich transportowców. 

Wygrała lansowana przez Francuzów i Komisję Europejską teza: ta sama płaca za tę samą pracę. Polscy kierowcy - jeżeli będą wykonywać przeładunki między krajami Wspólnoty, a więc przewozy kabotażowe - będą musieli otrzymywać minimalną płacę danego kraju, co ogromnie podwyższy koszty naszych firm transportowych i wprowadzi biurokratyczne utrudnienia. 

W dodatku ciężarówka - po wykonaniu kursu - będzie musiała czekać 5 dni na kolejny przewóz. Pojazdy wykonujące przewozy międzynarodowe będą musiały wracać co 4 tygodnie do bazy przewoźnika w państwie, w którym ma on siedzibę.

Ponadto nowymi, zaostrzonymi przepisami objęte mają być wszystkie usługi transportowe wykonywane poza państwem, które jest siedzibą firmy transportowej.


oprac.