„Na początku uważałem, że to jedna z najtrudniejszych akcji, teraz wiem, że najtrudniejsza" – mówi ratownik górniczy Zenon Jerzyk o dwumiesięcznych poszukiwaniach dwóch górników w kopalni „Wujek Ruch Śląsk”. Mężczyźni zaginęli po wstrząsie 18 kwietnia. Dopiero za kilka dni możliwe będzie wyciągnięcie ich ciał na powierzchnię.

Anna Kropaczek, RMF FM: Pan ma ogromne doświadczenie i porównanie. To bardzo trudna akcja...

Zenon Jerzyk, ratownik z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu: Teraz to mówię zdecydowanie, to najtrudniejsza akcja w historii polskiego górnictwa. To typowo zawałowa akcja, ale dodatkowo mamy skojarzone zagrożenia: metanowe, zagrożenie tąpaniami. Wspominam akcję w kopalni Wirek, gdzie był też zawał, ale miał 100 metrów. Dla nas to już były wtedy ogromne odległości do pokonania. Tutaj jest 700-800 metrów. Ściana ma dwa wyjścia i obydwa wyrobiska są całkowicie zniszczone.

Akcja wciąż trwa. Co teraz jest najważniejsze?

Wszyscy nas pytają, dlaczego ich nie wyciągamy - są bardzo trudne warunki.  Tam jest ciągle zagrożenie metanowe, jest wysoka temperatura, wysoka wilgotność, są pozaciskane wyrobiska. Teoretycznie rozważając, może i dałoby się to zrobić, ale to jest końcówka akcji i żeby nie ryzykować i nie szafować życiem ratowników, kierownictwo akcji postanowiło zrobić to spokojnie. Trzeba przebić nowe wyrobisko, żeby skrócić maksymalnie dojście do ciał.

Co pan poczuł, kiedy okazało się, że ciała znaleziono?

Wykonałem parę telefonów do kolegów, a potem przez 2-3 godziny chłopaki dzwonili do mnie. Ulga była odczuwalna, bo tu na Śląsku jest ogromna presja i tradycja, że jeśli nawet nie można już pomóc, nie można wyciągnąć żywych, to przynajmniej ciało można oddać rodzinie. Presja była ogromna. Były już takie rozmowy, że może się ta akcja zakończyć bez znalezienia ciał.

Była możliwość uznania ich za zaginionych?

Jak ktoś widział tam na dole ogrom zagrożenia, ogrom zniszczonych wyrobisk, to momentami to przerażało. Były momenty bezsilności - nie wiadomo, gdzie oni są, przebieramy następne wyrobiska, a tam zero pustek, pełne zawały. Bałbym się taką decyzję podjąć, ale jednak takie rozważania były wśród ratowników też.  Kiedy znaleziono ciała, była ulga. To tak tu jest w kopalni: górnicy wierzą i muszą czuć, że ratownicy będą o nich walczyć.

(mn)