Narodowy Ruch "Symeon II", zaledwie dwa miesiące temu powołany przez byłego cara Symeona II zwyciężył we wczorajszych wyborach parlamentarnych w Bułgarii. Według wstępnych danych carski ruch zyskał niemal 44-procentowe poparcie.

Na drugim miejscu jest rządząca dotychczas centropawicowa koalicja Zjednoczone Siły Demokratyczne. Po raz pierwszy od 1990 roku silna zazwyczaj lewica zajęła dopiero trzecie miejsce. Zdaniem komentatorów Symeon II wygrał wybory dzięki temu, że trafił w oczekiwania społeczeństwa, obiecując wzrost poziomu życia, walkę z korupcją, obniżenie podatków i nową moralność w polityce. Lakoniczny, zawsze czekający na odpowiedni moment z ujawnieniem swych zamiarów, Symeon - krewny brytyjskiej królowej Elżbiety i belgijskiego króla Alberta - otacza mgłą tajemnicy metody, jakimi zamierza zrealizować te zadania. Jego ulubiona odpowiedź na pytania to: "Przekonacie się, gdy nadejdzie czas, wierzcie mi". Wczoraj, podczas wyborów, kiedy po raz pierwszy mógł głosować we własnym kraju nie krył wzruszenia: "To niezwykłe doświadczenie dla każdego. Dla mnie nadeszło raczej późno. Nigdy nie byłem obywatelem innego państwa, tak więc to pierwszy raz w życiu kiedy mogę głosować". Nienaganne zachowanie monarchy budzi respekt i wyraźnie odróżnia go od ostrych i podenerwowanych ostatnio rywali politycznych. Zwycięstwo jego ruchu w wyborach to dla byłego cara - rudowłosego, nieco łysiejącego pana ze starannie przystrzyżoną brodą - to niezwykły prezent urodzinowy. Dokładnie dzień przed głosowaniem, czyli w sobotę skończył sześćdziesiąt cztery lata,

foto EPA

08:20