W Żarowie - zaledwie 4 lata po otwarciu filii wałbrzyskiej strefy ekonomicznej - skończyły się działki pod budowę zakładów. Tereny wykupiło tam 10 dużych firm, które zatrudniły 1,5 tys. osób; większość to bezrobotni mieszkańcy okolicznych miejscowości.

Codziennie dojeżdżamy tu samochodem w trzy osoby ze Strzegomia – mówi reporterowi RMF jedna z pracujących w Żarowie kobiet. Gdyby nie Żarów o pracę byłoby naprawdę ciężko – dodaje. Mam trójkę dzieci, a pracodawcy bardzo często uzależniają przyjęcie do pracy od tego czy się ma dzieci, czy nie.

Śladem Żarowa chcą iść kolejne dolnośląskie miasta. Dla Strzegomia, który zmaga się z 28-procentowym bezrobociem, byłaby to ogromna szansa. - Polikwidowane są wszystkie zakłady. Tutaj nie ma nic - mówią mieszkańcy miasta. Liczą, że stworzenie strefy ekonomicznej pomoże stworzyć nowe miejsca pracy. Burmistrz Strzegomia twierdzi, że teren wyznaczony pod strefę ekonomiczną ma bardzo dobrą lokalizację. Rozmowy na temat rozszerzenia strefy o Strzegom trwają. Posłuchaj relacji reportera RMF:

Ale o specjalnych strefach ekonomicznych myślą nie tylko Dolnoślązacy. Takie plany snują również mieszkańcy Choroszczy, gminy na Podlasiu, która choć mała - zabiera dużym - takim jak Białystok inwestorów. W najbliższym czasie Poczta Polska zamierza wybudować na jej terenie centrum przesyłek. Pracę znajdzie tam nawet tysiąc osób.

Co różni Białystok od Choroszczy; dlaczego metropolia odstrasza inwestorów, a niewielka miejscowość ich przyciąga, posłuchaj w relacji reportera RMF Piotra Sadzińskiego:

Na inwestorów czeka także Suwalska Specjalna Strefa Ekonomiczna. Na razie zainwestowali tam jedynie miejscowi przedsiębiorcy. Nie pomaga nawet bardzo dobra lokalizacja – sąsiedztwo granicy z Litwą i Obwodem Kaliningradzkim, a także najniższe w Polsce koszty pracy. Wśród zarzutów wymienia się: brak kadry i infrastruktury czy odległość od centrum kraju. Mieszkańcy narzekają, że ustanowienie strefy nie pomogło w walce z bezrobociem.