Po słabych wynikach tegorocznej aukcji Pride of Poland stadnina w Janowie Podlaskim sprzedaje konie z wolnej ręki. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że stadnina nie chce ujawnić kwot, za jakie sprzedała klacze.

Po słabych wynikach tegorocznej aukcji Pride of Poland stadnina w Janowie Podlaskim sprzedaje konie z wolnej ręki. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że stadnina nie chce ujawnić kwot, za jakie sprzedała klacze.
Zdj. ilustracyjne /Wojciech Jargiło /PAP

Prezes stadniny w Janowie Podlaskim Sławomir Pietrzak potwierdził w rozmowie z RMF FM, że kilka klaczy, które nie sprzedały się podczas Pride of Poland, trafiły do klientów drogą bezprzetargową i bez licytacji. Nie chce jednak ujawnić sum, jakie padły, zasłaniając się tajemnicą kontraktu, którego ujawnienie skutkowałoby dla stadniny karami finansowymi.

Jesteśmy spółką - podkreśla Pietrzak. Jak zapewnia, ceny otrzymywane za klacze były wyższe, niż oferowane w sierpniu. Klienci najwyraźniej zrozumieli, że nie da się kupić koni taniej, przemyśleli i teraz zgłaszają się do stadniny - dodaje prezes Pietrzak.

Poważne zastrzeżenia ma jednak Alina Sobieszek z branżowego pisma "The Arabian Magazine". Nie wiadomo kto, za ile, to wszystko nie jest transparentne. Stadnina chociażby w Michałowie ogłasza przetargi i podaje wyniki do publicznej wiadomości. Janów jest tajemnicą - mówi.

Konie muszą być sprzedawane. <amy w stadzie 470 sztuk, musimy sprzedać co roku około 80 - mówi prezes stadniny w Janowie Podlaskim. Są klienci, składają dobre oferty, więc z nich korzystamy. Sęk w tym, że nikt nie jest w stanie tego zweryfikować, skoro ceny są tajemnicą - odpowiada Alina Sobieszek.

Sprzedaż nie była przez lata niczym nadzwyczajnym, gdyby nie fakt, że zaraz po Pride of Poland mówiono, że w sumie mała liczba sprzedanych koni cieszy się popularnością, gdyż najlepszy materiał genetyczny zostanie w Polsce.

Prokuratura miała umarzać, a przedłużyła śledztwo

Prokuratura prowadziła śledztwo ws. domniemanych nieprawidłowości finansowych z czasów poprzedniego prezesa stadniny w Janowie Podlaskim Marka Treli. Po decyzji PK, śledztwo którego umorzenie zapowiadał rzecznik Prokuratury Regionalnej w Lublinie, zostało przedłużone do lutego, i to mimo opinii biegłych kosztującej ponad 100 tysięcy złotych, która nie wykazała żadnych nieprawidłowości.

Śledczy tym razem skupiają się na wątku, czy Dni Konia Arabskiego i aukcję mogła prowadzić jakaś inna firma, a nie Polturf. Będą sprawdzali, dlaczego akurat skorzystano z usług Polturfu i czy były dostępne na rynku inne przedsiębiorstwa.

(az)