Coraz mniejsze poparcie dla rządzącego SLD wymusiło założenie nowej formacji politycznej o nazwie Socjaldemokracja Polska. Z Sojuszu odeszło kilkunastu posłów z Markiem Borowskim na czele. Pytanie, co dalej z rządem i parlamentem.

Według konstytucji, los rządu zależy od Sejmu, ale w tym przypadku los parlamentu jest w rękach rządu, a właściwie jego szefa. Im bardziej premier będzie chciał zostać, tym bardziej parlamentarna przyszłość rysować się będzie w czarniejszych barwach. „Borówkowy bunt” może ogarnąć szerokie partyjne poselskie masy, a te, sfrustrowane i bezradne wobec uporu premiera, mogą wraz z opozycją zagłosować za rozwiązaniem parlamentu. Wtedy wybory europejskie i do polskiego Sejmu odbyłyby się w czerwcu.

Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, bo premier – jak twierdzą jego współpracownicy – zbliża się do decyzji o ustąpieniu. Do dymisji przekonuje go nie tylko część SLD z Krzysztofem Janikiem na czele, ale i prezydent. Miller jest podobno wykończony. Premier bardzo chciałby przetrwać do 1 maja i wprowadzić Polskę do UE. Dlatego rozważana jest data 4 maja.

Zapowiedź dymisji rządu mogłaby nieco ostudzić wzburzenie rozłamowców. Nowej partii nie spieszy się tak do wyborów, by dążyć do nich za wszelką cenę. Politycy Socjaldemokracji Polskiej mówią, że chcieliby zobaczyć sondaże, zorganizować struktury i dlatego woleliby na wybory nieco poczekać. Poziom swego radykalizmu uzależniają też od składu rządu i od osoby nowego premiera.

A tu padają różne nazwiska: Józef Oleksy, Włodzimierz Cimoszewicz, Marek Belka. Oleksy ma spore poparcie w aparacie, ale jego nazwisko nie oznacza przełomu i odcięcie od „starego”. Cimoszewicz to lepsza propozycja, bo zdobył uznanie w oczach opozycji. Marek Belka uspokoiłby rynki finansowe i pasowałby do modelu tymczasowego rządu fachowców. Zostałby on powołany na kilka miesięcy do załatwienia paru pilnych projektów typu plan Hausnera, czy wejście do UE. To na razie tylko spekulacje, więcej dowiemy się po jutrzejszej Radzie Krajowej SLD.

13:15