25-letnia turystka zginęła w Bieszczadach. Kontakt z kobietą urwał się wczoraj popołudniu, około godziny 16. Jeszcze wtedy dziewczyna przez telefon przekazała informację, że w śnieżnej zadymie zabłądziła między szczytami Halicz i Rozsypaniec. Z powodu fatalnej pogody turystka schroniła się pod drzewami.

Po otrzymaniu informacji o zaginięciu turystki jej znajomi zawiadomili GOPR. Niestety, nocne poszukiwania nie dały rezultatu. Telefon turystki od wczoraj nie odpowiadał. Dzisiaj okazało się, że turystka nie żyje.  

Do trzeciej w nocy przeszukane zostały między innymi masywy Halicza, Szerokiego Wierchu,Tarnica. Zawieszone nad ranem poszukiwania wznowiliśmy przed szóstą rano - powiedział ratownik dyżurny bieszczadzkiej grupy GOPR Witold Tomaka. Dodał, że w poszukiwaniach 25-latki uczestniczyło około 40 ratowników górskich.

W górnych partiach Bieszczad obowiązuje w tej chwili trzeci - w pięciostopniowej skali - stopień zagrożenia lawinowego. Na Połoninie Wetlińskiej, gdzie termometry wskazują siedem stopni poniżej zera, w porywach wiatr wieje z prędkością 90 km/godz. W ciągu ostatnie nocy spadło tam około 25 centrymetrów świeżego śniegu, momentami widoczność nie przekracza 20 metrów - dodaje Tomaka. Ratownicy TOPR-u odradzają wycieczki w wyższe partie Tatr. 

(md)