Pociąg z Kijowa do Warszawy najeżdża na betonową zaporę położoną na torach przez chuliganów. Kilka wagonów wypada z szyn, 59 osób zostaje rannych. To scenariusz ćwiczeń Stolica 2011, które przeprowadzono w Warszawie. W ich trakcie sprawdzano też przygotowanie do mobilizacji poborowych na wypadek wojny i szybkość doręczania odpowiednich dokumentów.

Miejsce i rodzaj ćwiczeń utrzymywano w ścisłej tajemnicy. Strażacy i pracownicy pogotowia wiedzieli jedynie, że ćwiczenia się odbędą. Wczoraj tuż po godzinie 10 cztery osoby zadzwoniły do różnych służb informując o katastrofie kolejowej, w której rannych zostało wiele osób.

Dzwoniący nie potrafili dokładnie określić, gdzie doszło do wypadku. To było już zadanie dla służb. Zresztą w pierwszej chwili ratownicy mówili o ulicy Grzybowskiej, choć wypadek zainscenizowano na Targówku. Po chwili jednak służby ratunkowe wymieniły się informacjami i po 10 minutach od zgłoszenia, pierwsze samochody straży pożarnej zjawiły się na miejscu.

Strażakom trudno było dojechać w bezpośrednie sąsiedztwo wagonów z rannymi - ratownicy musieli przebiec kilkaset metrów. Rodzaj i stan obrażeń symulanci mieli wypisane na opaskach umieszczonych na rękach. Po kilku minutach najciężej ranni byli już transportowani do karetek. Wezwano także śmigłowiec ratunkowy.

Niestety nie obyło się bez wpadek. Strażacy i lekarze zbyt późno wzięli się za przeszukiwanie okolic wypadku. Dopiero po chwili okazało się, że w odległości kilkuset metrów znaleźli rannego, który najprawdopodobniej będąc w szoku wyszedł z pociągu i zemdlał po przejściu kilkuset metrów.

Służby ratunkowe niewątpliwie sobie poradziły, choć nie ustrzegły się kilku błędów. A warszawiacy dowiedzieli się, że ratownicy są gotowi na różne wypadki. Akurat przed wyborami...