Prokuratura Okręgowa w Gdańsku przejęła śledztwo w sprawie nieprawidłowości w Fundacji Rozwoju Kultury Fizyczne z Pucka, opłacającej animatorów prowadzących zajęcia na orlikach w wielu miejscach w kraju. Chodzi o działania poprzedniego zarządu fundacji, powołanego już po wyborach parlamentarnych z 2015 roku. Nieprawidłowości wykazała kontrola Ministerstwa Sportu i Turystyki, które zażądało też zwrotu ponad 2 milionów złotych.

Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Pucku. W listopadzie przekazano je jednak do Gdańska. Prokuratura okręgowa tłumaczy to dużą kwotą publicznych pieniędzy, których dotyczy postępowanie, choć nie podaje konkretnie o jakie środki chodzi. Przyznaje jednak, że sprawa nie dotyczy już tylko nieprawidłowego prowadzenia ksiąg rachunkowych. 

W toku postępowania wyłoniła się konieczność zweryfikowania prawidłowości wydatkowania środków publicznych otrzymanych przez Fundację na realizację projektów związanych z rozwijaniem sportu dzieci i młodzieży - mówi Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Sprawdzane jest ewentualne nadużycie uprawnień lub niedopełnienia obowiązków, których skutkiem mogło być wyrządzenie znacznej szkody majątkowej.

W sprawie przesłuchiwani będą także pracownicy ministerstwa sportu. Jakiego szczebla? Tego prokuratura dziś nie zdradza. Wiadomo, że kontrola resortu wykazała w fundacji szereg nieprawidłowości. Według naszych nieoficjalnych informacji jednak mimo to fundacja otrzymać miała kolejne środki publiczne.

Już w 2016 roku informowaliśmy o kłopotach w wypłatach pieniędzy dla animatorów prowadzących na orlikach zajęcia. Fundacja tłumaczyła to wtedy awarią systemu informatycznego. O wynikach kontroli przeprowadzonej w marcu przez pracowników ministerstwa sportu informowaliśmy w czerwcu tego roku. Chodziło właśnie o programy "Lokalny Animator Sportu", "Mały Mistrz" oraz "Junior  Sport".

W raporcie, który przygotowano dla ministra sportu mowa była chociażby o 54 szkoleniach, których fundacja nie mogła finansować z publicznych środków. Dodatkowo dokumenty nie potwierdzały faktycznego udziału uczestników w tych szkoleniach. Prowadzącym fundację wytknięto też między innymi niegospodarność, wypłacanie nienależnych wynagrodzeń, zaciągnie zobowiązań bez zgody Rady Fundacji, zbyt późne przeprowadzenie promocji projektów czy nieuprawnione zakupy sprzętu sportowego. Do realizacji projektów zaangażowano osoby, które w tym samym czasie pracowały między innymi jako kucharz, barman, pomoc kuchenna czy konserwator w ośrodku wypoczynkowym prowadzonym przez fundację. W wyniku kontroli resort zażądał od fundacji zwrotu ponad 2 milionów złotych. Po niej stanowisko prezesa fundacji stracił Paweł Okoniewski, wiązany z działaczami Prawa i Sprawiedliwości. 

(j.)