W Polsce odbiorcy nie odczuwają i w najbliższym czasie nie odczują zakłóceń w dostawach gazu - zapewnia rząd. Rada Ministrów ma jednak plan na wypadek przedłużania się konfliktu Kijowem i Moskwy. Zostało wydane rozporządzenie, które umożliwia wprowadzanie czasowych ograniczeń w poborze gazu dla niektórych dużych odbiorców przemysłowych.

Jak tłumaczył wicepremier Waldemar Pawlak na razie rząd nie korzysta z tych możliwości, a dokument nie dotyczy indywidualnych odbiorców: Tworzy możliwości elastycznego reagowania kryzysowego, natomiast nie wprowadza w żadnej mierze ograniczeń w dostawach gazu dla gospodarstw domowych, dla odbiorów indywidualnych, dla instytucji użyteczności publicznej. Nie ma ograniczeń w dostawach gazu dla żadnej grupy odbiorców. Także dla przemysłu.

Pawlak poinformował też, że trwają rozmowy z Gazpromem, abyśmy mogli pobierać więcej gazu z rurociągu tranzytowego biegnącego przez nasz kraj. Chodzi o 4-5 milionów metrów sześciennych paliwa na dobę, by pokryć niedobory. Oznacza to, że do Polski trafia z Rosji ponad ¼ gazu mniej niż zwykle.

Na razie jedni z największych odbiorców - zakłady chemiczne w Policach i azotowe w Tarnowie - twierdzą, że nie odczuły ograniczeń w dostawach surowca.

Naftohaz i Gazprom deklarują gotowość do rozmów, pojutrze do Moskwy jadą przedstawiciele ukraińskiego operatora. Przedstawiciel prezydenta Ukrainy Oleksander Szlapak podkreśla, że zamieszanie z dostawami to wina Gazpromu: Stanowisko przyjęte przez naszych rosyjskich partnerów jest sprzeczne ze wszystkimi naszymi porozumieniami. Rosja narusza umowy, które zostały wcześniej uzgodnione.

O północy stan wyjątkowy w gospodarce spowodowany ograniczeniem w dostawach gazu wprowadza Słowacja.