Przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu rozpoczął się proces znachora Marka Haslika. Razem z rodzicami półrocznej Magdy z Brzeznej zagłodzili niemowlę, lecząc ją „niestandardowym żywieniem”. Dziewczynka zmarła w kwietniu ubiegłego roku. Znachor pojawił się w środę na sali sądowej w ostatniej chwili. Przyszli też rodzice dziecka razem z dwójką pełnomocników. Posiedzenie odbywało się za zamkniętymi drzwiami. Pierwsza rozprawa trwała zaledwie 30 minut.

Przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu rozpoczął się proces znachora Marka Haslika. Razem z rodzicami półrocznej Magdy z Brzeznej zagłodzili niemowlę, lecząc ją „niestandardowym żywieniem”. Dziewczynka zmarła w kwietniu ubiegłego roku. Znachor pojawił się w środę na sali sądowej w ostatniej chwili. Przyszli też rodzice dziecka razem z dwójką pełnomocników. Posiedzenie odbywało się za zamkniętymi drzwiami. Pierwsza rozprawa trwała zaledwie 30 minut.
Marek Haslik w budynku sądu /Grzegorz Momot /PAP

Znachor z Nowego Sącza leczył kilkadziesiąt osób. Brał za to pieniądze i prezenty. Przed rozpoczęciem procesu jego obrońca nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Przed salą rozpraw zgromadziło się za to kilkudziesięciu zwolenników Marka Haslika.

Mężczyzna jest oskarżony o sprawstwo kierownicze. Odpowie za narażenie dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia i jego zgon, a także za świadczenie usług medycznych bez uprawnień. Grozi mu do 10 lat więzienia.

Jego proces jest niejawny. Znachor wcześniej opuścił areszt ze względów zdrowotnych.

Dziennikarz RMF FM Maciej Pałahicki ustalił, że 2007 roku mężczyzna odpowiadał przed sądem w podobnej sprawie. Chodziło wtedy o śmierć 5-letniego Przemka. Jego matka zeznała jednak, że uzdrowiciel przyjeżdżał do jej domu prywatnie. Nie poniósł on wtedy żadnych konsekwencji.

Rodzice półrocznej Magdy, Joanna i Michał P. usłyszeli zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka oraz znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Im grozi do 10 lat więzienia. W trakcie śledztwa nie przyznali się do winy. Mówili, że wykonywali polecenia znachora i że kontaktowali się z nim telefonicznie. Miał on mówić rodzicom, co dziecko może jeść. Dziewczynka przez co najmniej kilka tygodni była karmiona wodą, kozim mlekiem i kaszką rozpuszczoną w wodzie. Jej ciało znaleziono w kwietniu 2014 roku w łóżeczku na poddaszu domu w Brzeznej w Małopolsce. Ojciec Magdy zadzwonił na pogotowie, bo "dziewczynka zrobiła się sina". Sekcja zwłok wykazała, że dziecko zostało zagłodzone na śmierć.

"Oni już karę odbyli. Stracili dziecko"

Adwokat Joanny i Michała p. tuż przed rozprawą powiedział, że największą karą jest dla nich nie ta wymierzona przez wymiar sprawiedliwości, ale strata dziecka. Oni już tak de facto swoją karę odbyli. Karę nieprzewidzianą w Kodeksie Karnym, karę utraty najbardziej kochanego dziecka, o które się przez wiele lat starali. Do tej sytuacji doszło w następstwie sytuacji wiary w możliwości osoby, która negowała medycynę. Zmanipulowała tych ludzi - mówił Janusz Kaczmarek, pełnomocnik rodziców dziewczynki. 

Kolejny termin rozprawy sąd wyznaczył na 30 października. Obrońca Marka Haslika złożył wniosek o zwrot aktu oskarżenia, aby uzupełnić braki formalne. Sąd ma teraz siedem dni, żeby rozpatrzyć wniosek. Z kolei pełnomocnicy rodziców zagłodzonego dziecka złożyli wniosek o dobrowolne poddanie się karze.

(j.)