"Marcin Romanowski uzyska od nas odpowiedź zgodnie z procedurami" - tak szef MSWiA Tomasz Siemoniak zareagował na pytania, które resortowi zadał poszukiwany listami gończymi wiceminister sprawiedliwości. Jak ujawniliśmy, korzystający z azylu na Węgrzech poseł Prawa i Sprawiedliwości chce się dowiedzieć, jakie są koszty jego poszukiwań.
Na poszukiwania pana Romanowskiego wydano, jak sądzę, stukrotnie mniej niż kwota, o której zdefraudowanie w ramach Funduszu Sprawiedliwości jest jednym z podejrzanych. A więc nie będziemy oszczędzać na szukaniu ludzi podejrzanych o poważne przestępstwa - przekonywał minister Tomasz Siemoniak.
Romanowski skierował do resortu oficjalne zapytanie poselskie o koszty poszukiwania go po tym, gdy opuścił kraj.
"Zwracam się z prośbą o udzielenie szczegółowych informacji dotyczących działań podjętych przez organy ścigania w sprawie środków zaangażowanych w poszukiwania podjęte w stosunku do mnie po 9 grudnia 2024 r." - zaczyna przesłane do MSWiA pismo Marcin Romanowski.
Powołując się na doniesienia medialne stwierdził, że jego poszukiwania prowadzono z dużym rozmachem, angażując znaczną liczbę funkcjonariuszy i specjalistyczne zasoby, które zazwyczaj wykorzystywane są w sprawach dotyczących najbardziej niebezpiecznych przestępców kryminalnych. Opierając się na takim opisie ścigany listami gończymi polityk zadał szefowi MSWiA trzy pytania.
Marcin Romanowski poprosił o szczegółowe zestawienie związanych z operacją wydatków, "w tym kosztów pracy funkcjonariuszy (z uwzględnieniem ich liczby, specjalizacji oraz przepracowanych godzin), kosztów wykorzystania sprzętu (w tym pojazdów, systemów monitoringu, łączności i innych technologii), a także innych zasobów zaangażowanych w te działania".
Pytał też, czy zaplanowano tego typu operacje w budżecie, i "czy ich zaangażowanie w tej sprawie wpłynęło na możliwości prowadzenia działań poszukiwawczych wobec osób podejrzanych o popełnienie poważnych przestępstw kryminalnych".
Poszukiwany zapytał też, kto podjął decyzję o zaangażowaniu "tak znacznych zasobów w tej sprawie" ze wskazaniem osób lub instytucji. Chce także poznać uzasadnienie "zastosowania tak intensywnych środków".
Marcin Romanowski, wiceminister sprawiedliwości w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy, jest podejrzanym w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości.
Polityk PiS 9 grudnia 2024 r. nie stawił się w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa, gdzie miała być rozpatrywana sprawa jego ewentualnego aresztowania. Obrońca poinformował, że polityk przeszedł "poważną operację". Sąd zdecydował wówczas, że poseł PiS powinien zostać tymczasowo aresztowany na 3 miesiące - istnieje bowiem obawa matactwa procesowego, podejrzany może też utrudniać przebieg postępowania karnego. Drugą przesłanką według sądu była realna groźba wymierzenia surowej kary podejrzanemu.
Romanowski rozpłynął się jednak w powietrzu: aresztowanie okazało się niemożliwe. Najpierw wydano za nim list gończy, a potem Europejski Nakaz Aresztowania. Poseł PiS odnalazł się na Węgrzech. 19 grudnia ub.r. jego obrońca poinformował, że "rząd Węgier udzielił politykowi ochrony międzynarodowej na podstawie ustawy o prawie azylu z 2007 r."
Romanowski we wniosku do władz Węgier miał wskazywać, że "nie może liczyć na sprawiedliwy proces w Polsce z uwagi na polityczne zaangażowanie części sędziów jawnie popierających obecnego Ministra Sprawiedliwości".
Romanowski od tamtego czasu przebywa na Węgrzech, udziela wywiadów polskim mediom. Jego sprawa wywołała napięcia w stosunkach polsko-węgierskich. Polski MSZ zdecydował o wezwaniu do Warszawy na konsultacje ambasadora RP na Węgrzech.


