Sześć tysięcy dzieci rodzi się każdego roku w największej porodówce kraju - w klinice położniczej przy Polnej w Poznaniu. A w tym roku może być ich jeszcze więcej. Nie wszystkie mamy mogą rodzić w szpitalu, który sobie wybrały. W placówkach, do których się zgłaszają, czasami po prostu brakuje wolnych miejsc.

We wrześniu rok temu w poznańskiej klinice urodziło się 510 dziewczynek i chłopców. W ubiegłym miesiącu odebrano 579 porodów, czyli o 14 procent więcej. Tylko tej nocy do kliniki zgłosiło się prawie sto kobiet, przyjętych zostało 40. Urodziło się 15 dzieci, w większości chłopców. Dziwne więc wydaje się, że w stolicy Wielkopolski bankrutują agencje opiekunek do dzieci:

Miejsc brakuje nawet w szkołach rodzenia

W łódzkich przyszpitalnych szkołach rodzenia nie ma wolnych miejsc. Na zajęcia trzeba zapisywać się z 3-miesięcznym wyprzedzeniem. Sytuację ratują prywatne szkoły, ale za zajęcia trzeba zapłacić około 300 złotych. Z Ewą Kabzińską i Agnieszką Piątkowską, które prowadzą szkoły rodzenia rozmawiała reporterka RMF FM Agnieszka Wyderka:

Przyszłe mamy w Łodzi mają dodatkowy kłopot, bo nie mogą rodzić na najpopularniejszej porodówce w mieście. Oddział położniczy w szpitalu Rydygiera jest remontowany i tym samym zamknięty do wtorku.

We Wrocławiu wzywaj karetkę

Jeśli ciężarne wrocławianki chcą mieć pewność, że trafią do szpitala, w którym jest jeszcze wolne miejsce, powinny od razu wezwać karetkę. Informacje o tym, w którym akurat szpitalu zostanie przyjęta przyszła mama można zdobyć pod telefonem alarmowym 999. Tyle teoria. Reporterka RMF FM Barbara Zielińska rozmawiała ze świeżo upieczonymi mamami, które wspominają ten moment. Jak mówią, to było największe rozczarowanie z całych 9 miesięcy ich ciąży. Wszystkie książki, poradniki, gazetki, w których tak cudownie opisuje się poród, mają się nijak do chwili, kiedy trzeba poszukać szpitala i nie odbić się od zamkniętych drzwi – opowiada pani Agnieszka, mama czwórki dzieci:

Za każdym razem miała problem, by od razu, bez wycieczek od szpitala do szpitala, wejść na porodówkę. By nie narażać się na taki stres, najlepiej zadzwonić po karetkę. Po pierwsze jesteśmy pod fachową opieką, a po drugie wtedy mamy największe szanse, że w miarę szybko trafimy tam, gdzie jest miejsce, choć wcale nie musi to być szpital we Wrocławiu.

Lublin: Dzieci coraz więcej, w przedszkolach brak miejsc

Brakuje miejsc w żłobkach i przedszkolach - to efekt baby boom w Lublinie. Do samych przedszkoli publicznych z braku miejsc nie dostało się 600 maluchów, a to dopiero początek zwyżki demograficznej. Nowe publiczne przedszkola w Lublinie w planach są, nie wiadomo jednak na razie kiedy powstaną. W dzielnicy Felin przez kolejne 2 lata nie ogłoszono przetargu nawet na projekt. Z Barbarą Czołowską z lubelskiego ratusza i rodzicami rozmawiał reporter RMF FM Krzysztof Kot: