Nie ma mowy o prywatyzacji szpitali i to w żadnym z projektów ustaw - zapewnia minister zdrowia. Jest za to mowa o przekształceniach własnościowych. To odpowiedź Zbigniewa Religi na zarzuty opozycji, która twierdzi, że PiS od dawna rozważał prywatyzację placówek służby zdrowia.

Różnica między przekształceniem własnościowym a prywatyzacją to kwestia nazewnictwa. Minister Religa mówiąc, że nie planuje prywatyzacji, myśli o wielkiej operacji, czyli przekazaniu wszystkiego w służbie zdrowia w ręce prywatne.

Pytany jednak, jak nazwać proceder, który już się odbywa, czyli przekazywanie przez samorządy części udziałów firmom, czy też pracownikom szpitali i czy można to nazywać częściową prywatyzacją, odpowiada: „Tak, można”.

Do tego właśnie, czyli do nazewnictwa sprowadza się spór między PO a PiS. Żadna z nich nie chce modelu amerykańskiego, w którym pierwsze pytanie do pacjenta sprowadza się do zapytania o kartę kredytową. Ani PO, ani PiS nie są przeciwne częściowej prywatyzacji. Wolą ją jednak nazywać restrukturyzacją, przekształceniami, czy też komercjalizacją.

Minister Religa powiedział też, że podtrzymuje dwa zdania, które wypowiedział w spocie wyborczym PiS. "Nie wstydzę się ich" - mówi Zbigniew Religa. Minister zdrowia odniósł się w ten sposób do słów posłanki PO Ewy Kopacz, która zarzuciła ministrowi, że jego wypowiedź w spocie PiS, dotyczącym prywatyzacji szpitali, jest "zupełnym kłamstwem" w stosunku do tego, co głosił jeszcze w sierpniu.

Spot, który przestrzega przed prywatyzacją szpitali - jaką, według PiS chce przeprowadzić PO - kończy się deklaracją ministra zdrowia: Nie zgodzimy się na prywatyzację szpitali. W każdym kraju europejskim służba zdrowia opiera się na szpitalach publicznych.