Około 30 ratowników górniczych stawia w kopalni "Sośnica-Makoszowy" specjalne tamy izolacyjne, by opanować ogień. Wczoraj w kopalni zapalił się metan. Dwóch poparzonych górników przewieziono do szpitala.

W tej chwili na dole jest na tyle bezpiecznie, że ratownicy mogą pracować. Pracę znacznie utrudnia im jednak wysoka temperatura. Pod ziemia nie ma na szczęście zagrożenia wybuchem metanu. Także stężenia trujących tlenków węgla już wczoraj systematycznie spadały. Ratownicy pod ziemią musieli rozwinąć specjalne urządzenie zwane chromatografem, żeby dokonywać odpowiednich pomiarów, ponieważ bezpośrednio do zagrożonych rejonów wchodzić im absolutnie nie wolno.

Niewykluczone, że w tej akurat kopalni ten rejon zostanie zamknięty na zawsze. Tam wydobycie już się skończyło. To jest na szczęście rejon, który przeznaczony jest do likwidacji. Ściana zakończyła wydobycie w tym rejonie i nie przewidywano więcej wydobywania. Tamy izolacyjne są pod ziemią po to, żeby zamknąć dopływ powietrza i w ten sposób zgasić pożar. Bywa, że w kopalniach do takich odciętych miejsc wchodzi się dopiero po kilku miesiącach. W kopalni Borynia w Jastrzębiu np. taki zagrożony rejon otwarto dopiero po pół roku.