Już niedługo rurociąg „Przyjaźń” może stracić na znaczeniu. Jak dowiedział się RMF FM, decyzja o budowie nowego rosyjskiego ropociągu czeka tylko na podpis premiera Rosji. Rura ma biec z Unieczy w centralnej Rosji do Primorska koło Sankt Petersburga i może zastąpić tę biegnącą przez Polskę.

Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, decyzja może zostać ogłoszona w ciągu tygodnia. Przeszła już ona wszystkie procedury uzgodnieniowe w rosyjskim rządzie. Wczoraj decyzję już uzgodniono, teraz dokument trafił na biurko premiera do podpisu. Nie ma wielu przeszkód, by został podpisany - powiedział Siergiej Grigoriew wiceprezes Transnieft, rosyjskiej spółki zajmującej się przesyłem ropy.

Nie jest wykluczone, że rosyjski rząd oficjalnie poinformuje o decyzji, gdy prezydent Lech Kaczyński będzie odwiedzał Azerbejdżan i Kazachstan. Podczas tej wizyty mają zostać podpisane porozumienia dotyczące współpracy firm z branży naftowej. Ma to być pierwszy krok do uniezależnienia nas od rosyjskiej ropy. To jest naruszenie mocnej pozycji Rosji jako dostawcy ropy do Polski i do Niemiec - ocenia były minister gospodarki Janusz Steinhof.

Nowy rosyjski ropociąg o wielkiej przepustowości może sprawić, że na znaczeniu straci również rurociąg „Przyjaźń”. Planowana rura będzie doprowadzona do naftoportu w Primorsku. Stamtąd ropa tankowcami ma trafiać do odbiorców.

Po co Rosjanom nowa rura?

Przede wszystkim pozwoli ona zagwarantować dostawy, a nawet zwiększyć je, jeśli będzie to konieczne. Moskwa, jako dostawca, chce mieć absolutną pewność, że ropa bez względu na wszystko dotrze do odbiorcy w Polsce i w Europie i nie zostanie zablokowana np. z powodu konfliktu z Białorusią. Budowa nowej rury nie znaczy, że rurociągiem „Przyjaźń” ropa przestanie płynąć. Będzie jej tylko o połowę mniej.

Projekt z punktu widzenia polskich interesów ma jeden zasadniczy feler - Moskwa niemal oficjalnie przyznała już, że nie będzie remontować części rurociągu „Przyjaźń” prowadzącej do rafinerii w Możejkach.