Uczestnicy głodówek protestacyjnych w sprawie lekcji historii, którzy domagają się zawieszenia reformy nauczania w szkołach ponadgimnazjalnych, przenieśli się na dziedziniec MEN. Chcą spotkać się z ministrem edukacji. "Jesteśmy otwarci" - odpowiada im rzeczniczka MEN.

Kilkunastoosobowa grupa uczestników głodówek, m.in. dawnych działaczy Solidarności i NZS, protestuje przed gmachem MEN od wczoraj. Protestujący chcą wycofania się resortu edukacji z reformy nauczania, która - ich zdaniem - ogranicza naukę historii w szkołach ponadgimnazjalnych. Zmiany mają wejść w życie 1 września 2012 roku i według protestujących jest jeszcze czas na to, by "uratować polskie szkoły".

Przed budynkiem MEN dawni działacze Solidarności i NZS rozbili w poniedziałek kilka namiotów, rozwiesili afisz z napisem "Bronimy polskiej szkoły". Rozdawali też zainteresowanym przechodniom znaczki i naklejki dotyczące protestu. Na dziedziniec MEN przenieśli się, bo na polecenie władz Warszawy musieli usunąć się z terenu przed budynkiem MEN. Chcemy tu na dziedzińcu kontynuować nasz protest - mówili.

Osoby te nie uprzedziły nas, że zamierzają prowadzić jakikolwiek dialog. Jednak pani minister chce ten dialog prowadzić. Jesteśmy otwarci - zapewniała rzeczniczka MEN Joanna Dutkiewicz.

Protestujący przekazali wiceszefowi MEN swoje postulaty. MEN deklaruje chęć wprowadzenia obowiązku nauczania wątku "Ojczysty Panteon i ojczyste spory", jednak podkreśla, że zmiana w przepisach wymaga czasu i nie może być przeprowadzona z dnia na dzień.