Uznania za pracę 24-godzinnej opieki nad niepełnosprawnymi domagali się rodzice chorych i kalekich dzieci. W proteście blokowali krajową "jedynkę" i "piętnastkę" w Toruniu. Rodzic, który rezygnuje z pracy i opiekuje się niepełnosprawnym dzieckiem w domu, dostaje nieco ponad 500 złotych. Po 20 latach będzie miał 148 złotych emerytury.

To już drugi tego typu protest w odstępie miesiąca. W tym samym miejscu i w ten sam sposób rodzice niepełnosprawnych protestowali 12 kwietnia. Rozumiemy, że to jest problem dla kierowców, ale od kilku lat nikt nas nie słucha. Bardzo przepraszamy, ale to jedyny sposób dla nas na zwrócenie na siebie uwagi - mówi jedna z matek.

Sytuacja rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi pogarsza się z roku na rok. Choć koszty życia rosną, skromne świadczenia na rzecz chorych dzieci stoją w miejscu. Co to jest 520 złotych? Tego nie można przypiąć do niczego. Dlaczego całodobowej opieki nad dzieckiem nie traktuje się jak pracę? Choćby za najniższą krajową - mówi uczestnik protestu, Piotr Częstochowski.

Emerytura-widmo

Jak mówią rodzice, czują się jak obywatele drugiej kategorii. Miesięczny koszt utrzymania chorego, wymagającego całodobowej opieki dziecka w placówce opiekuńczej to ponad 3 tysiące złotych. Rodzice, którzy dobrowolnie rezygnują z pracy, by podjąć się tego wysiłku w domu, dostają jednak zaledwie 520 złotych. Dziś, kiedy zdecydowano o podniesieniu wieku emerytalnego, warto może zauważyć, że tacy rodzice nigdy nie będą mieli emerytury! Nasza składka, odprowadzana tylko przez 20 lat, wynosi 19,50 zł. Nasze świadczenia obliczono więc na 148 złotych - mówi Iwona Hartwich, matka chorego dziecka z niepełnosprawnością ruchową.

Kierowcy rozumieją

W proteście zablokowali most i skrzyżowanie na Placu Armii Krajowej na dwie godziny. Mimo rozbrzmiewających sporadycznie klaksonów większość kierowców podkreślała, że darzy rodziców dzieci niepełnosprawnych zrozumieniem. Ludzie powinni robić takie akcje, by rząd wreszcie ich zauważył. Bo jest głuchy na głos tych "najmniejszych" - mówiła jedna z kobiet pracujących w dużej, toruńskiej hurtowni. Wtórowali jej tkwiący w autobusie MZK pasażerowie. To jest nie do pomyślenia, żeby na chore dzieci były takie grosze. Rozumiemy ten protest... no trudno, trochę postoimy i wkrótce pojedziemy - deklarowali pasażerowie.

Rodzice niepełnosprawnych już zapowiedzieli kolejne protesty, również w czasie Euro 2012.