W Warszawie trwa protest pracowników zawodów medycznych. Protestujący domagają się m.in. podwyżek, resort zdrowia odpowiada, że ich postulaty są nierealne. Na przyniesionych przez demonstrantów transparentach widać było m.in. hasła: „Stop pracy 400 h! Wypoczęty medyk = bezpieczny pacjent!” czy „Jedna pielęgniarka na 30 pacjentów! Komu pomóc jako pierwszemu?”. Ulicami stolicy maszerowało kilka tysięcy ludzi. Protest dotarł przed Kancelarię Premiera, gdzie stanęło "białe miasteczko". KPRM jest odgrodzona policyjnymi barierkami.

Protestujący przedstawiciele zawodów medycznych dotarli do Kancelarii Premiera. Jak mówią reporterowi RMF FM protestujący - pochód ulicami stolicy to zaledwie początek protestu. Przed kancelarią stanęło "białe miasteczko 2.0" - podobne do tego z 2007 roku. Medycy zamierzą zostać tu do momentu spełnienia przez rząd ich postulatów. 

Miasteczko - jak mówią jego organizatorzy - z jednej strony ma przypominać rządzącym o ich postulatach, a z drugiej ma umożliwić pacjentom skorzystanie z bezpłatnych porad medycznych.

"Białe miasteczko"

"Białe Miasteczko 2.0", jak nazywają je organizatorzy, powstaje na chodniku w Alejach Ujazdowskich, blisko wejścia do Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Niedaleko, po drugiej stronie ulicy mieści się Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Część Al. Ujazdowskich naprzeciwko KPRM ogrodzono barierkami. Rafał Retmaniak z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji powiedział PAP, że ustawiono je na prośbę Służby Ochrony Państwa w związku z wizytą kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Policjanci na wysokości ulicy Agrykola informowali przechodzących Alejami, że nie ma dalej przejścia, ale osoby idące do "miasteczka" były przepuszczane.

"Białe miasteczko" zostało zgłoszone i jest legalnym zgromadzeniem. O tym, jak będzie działać, mówił PAP jego przewodniczący, Piotr Pisula z Porozumienia Rezydentów. Protestujący rozstawili trzy białe namioty. Jeden z nich zostanie przeznaczony na konferencje prasowe. Codziennie protestujący pracownicy ochrony zdrowia przedstawiać będą jeden z postulatów. W kolejnym namiocie, jak wskazał Pisula, każdego dnia gościć będzie inna fundacja, prowadząca takie działania, jak np. zbiórka pieniędzy na rzecz chorych dzieci. Trzeci namiot - jak dodał medyk - to namiot warsztatowy, gdzie zaplanowano np. naukę resuscytacji krążeniowo-oddechowej.

Każdy dzień, jak wyjaśnił, ma też swój temat. Jest dzień psychiatrii, dzień chirurgii, dzień onkologii - to ważne tematy, często najbardziej zaniedbane w ochronie zdrowia - podkreślił Pisula. Każdego dnia w "miasteczku" poszczególne dziedziny mają omawiać eksperci.

Pisula podkreślił, że codzienne będą też prowadzone nieodpłatne badania profilaktyczne, jak pomiar ciśnienia czy glikemii. Program "białego miasteczka" można znaleźć w mediach społecznościowych i na razie jest przygotowany na cały tydzień. Protestujący pracownicy ochrony zdrowia zapowiadają jednak, że "miasteczko" może działać dłużej, jeśli postulaty nie będą spełniane. Protestujący będą tam nocować, mają namioty, przenośne toalety, a także agregaty prądotwórcze.

Medycy mają również przygotowaną scenę. Celem - jak wyjaśnił przewodniczący zgromadzenia - jest budowa otwartego miejsca, do którego może przyjść pacjent i opowiedzieć o problemach w systemie ochrony zdrowia ze swojego punktu widzenia. My będziemy mogli powiedzieć o tym, co nam byłoby potrzebne, żeby móc mu udzielić takiej pomocy, jakiej on potrzebuje. My wiemy, że jest źle. Dlatego protestujemy - wyjaśnił Pisula.

"Białe miasteczko", jak mówił, to miejsce nie tylko dla pracowników ochrony zdrowia, lecz także dla pacjentów. Chcemy to zrobić razem i w ten sposób polityków pchnąć do tej zmiany, której od dawna już oczekujemy - dodał. 

Protestujący z całej Polski

Protestujący zjechali do stolicy z całej Polski. Od pielęgniarki z Lęborka, która na manifestacji stawiła się z dziećmi i mężem - ratownikiem medycznym, reporter RMF FM Rafał Miżejewski usłyszał, że to ostatni moment, by zwrócić uwagę na problemy służby zdrowia - głównie te kadrowe.

"Jest nas zdecydowanie za mało i myślę, że czas przed czwartą falą (pandemii koronawirusa - przyp. RMF) to jest właśnie czas odpowiedni (na protest)" - mówiła.

Ratownik medyczny z Ząbkowic Śląskich podkreślał: "Wprowadzili nam nową siatkę płac, okradając nas ze wszystkich możliwych zarobków, dodatków, które do tej pory mieliśmy - nie mówię tu o (dodatku) covidowym".

"Chcemy pomagać naszym krajanom, chcemy tutaj zostać, mamy rodziny, przyjaciół - ale wyjazd za granicę jest coraz bardziej kuszący" - powiedział zaś Rafałowi Miżejewskiemu lekarz rezydent ze Śląska.

Na transparentach manifestanci wypisali hasła: "Harujemy za trzech, a zarabiamy grosze", "Służba zdrowia nie jest służbą władzy", "Jedna pielęgniarka na 30 pacjentów! Komu pomóc jako pierwszemu?", "Stop pracy 400 h! Wypoczęty medyk = bezpieczny pacjent!", "Krótko żyjemy, bo ciężko pracujemy", "Zapraszamy na oddziały, bo niedługo zamykamy", "Średnia wieku pielęgniarki: wczoraj - 35 lat, dziś - 53 lata, jutro - 60 lat" czy "Nasze problemy - problemami pacjentów".

Rozmowy ostatniej szansy zakończyły się fiaskiem

O rozpoczęciu protestu przesądziło fiasko rozmów ostatniej szansy: wczorajsze spotkanie komitetu protestacyjnego z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim trwało zaledwie kilka minut, bowiem wbrew żądaniom medyków - którzy podkreślają, że minister nie jest już dla nich partnerem do rozmów - na spotkaniu nie pojawił się premier Mateusz Morawiecki.

"Po raz kolejny zostaliśmy przez rządzących oszukani" - komentował na konferencji prasowej przed Ministerstwem Zdrowia Artur Drobniak, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

Podkreślał, że sprowadzanie postulatów medyków do kwestii wynagrodzeń "jest godzeniem w szacunek każdego Polaka, a na pewno każdego medyka", i powtórzył, że postulaty medyków nie dotyczą wyłącznie wynagrodzeń, ale poprawy całego systemu.

Postulaty Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia obejmują: natychmiastową zmianę ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia, realny wzrost wyceny świadczeń, ryczałtów i tzw. dobokaretki, zatrudnienie dodatkowych pracowników obsługi administracyjnej i personelu pomocniczego oraz wprowadzenie norm zatrudnienia uzależnionych od liczby pacjentów.

Minister Niedzielski: "Zostało sformułowane oczekiwanie, że już jutro musimy odpalić rakietę i polecieć na Marsa"

Minister zdrowia Adam Niedzielski wycenił, że realizacja postulatów medyków kosztowałaby rocznie 100 mld złotych.

"Można użyć tego rodzaju porównania, że tutaj zostało sformułowane oczekiwanie, że już jutro musimy odpalić rakietę i polecieć na Marsa. To jest po prostu nierealne. Takie rzeczy realizuje się długo w czasie" - komentował.

Stwierdził również, że "nie jest w stanie zaakceptować takiego podejścia, które nie jest ukierunkowane na rozwiązywanie problemów". "To jest poszukiwanie pewnego poklasku społecznego, robienia teatrum, które polega na wychodzeniu na ulicę" - mówił Niedzielski.

Przekonywał również, że premier jest do dyspozycji i chce rozmawiać, ale wtedy, kiedy postulaty będą choć trochę realne.

"Jestem bardzo rozczarowany postawą komitetu protestacyjnego, który po prostu odrzucił podaną rękę" - stwierdził.

Protestujący: "Nas jest za mało", "Zaczynamy wybierać, do którego pacjenta mamy podejść najpierw"

Wyliczeniom ministra dot. kosztów realizacji postulatów medyków nie daje wiary szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok.

"Pytamy, kto to liczył i jak, skoro wcześniej też były źle wyliczone" - mówiła.

Zwróciła uwagę, że "zbyt mała liczba kadr medycznych doprowadza do sytuacji, gdzie pacjenci muszą z własnej kieszeni płacić za różne świadczenia".

"W systemie ochrony zdrowia zaczynamy wybierać, do którego pacjenta mamy podejść najpierw, bo tak jest nas mało" - wskazywała również.

Wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej Artur Drobniak stwierdził z kolei: "Jest nam zwyczajnie bardzo ciężko po tym, co usłyszeliśmy z ust ministra. Mówienie o locie na Marsa, mówienie o teatrze to jest skrajna obraza moich kolegów i koleżanek".

"Nie ma medyków, nie ma leczenia, same łóżka nie leczą. Nas jest za mało, a potrzeby medyczne społeczeństwa coraz większe" - wskazywał również.

Anna Bazydło z Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy podkreślała, że postulaty protestujących "tak naprawdę są skierowane do Polaków, do narodu": "My chcemy waszego bezpieczeństwa, waszego zdrowia, waszej efektywnej terapii. To, co widzimy teraz, jest nieśmiesznym żartem. Próbą zrobienia efektywnej terapii, ale praktycznie za każdym razem nieudaną".

Zaznaczyła, że "białe miasteczko jest wyrazem skrajnej bezsilności".

Krystyna Ptok z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych zapowiedziała natomiast, że w białym miasteczku pokazywane będą paski wynagrodzeń pracowników służby zdrowia.

Kolejne rozmowy protestujących z rządem na razie nie są planowane.