9 godz. trwało przesłuchanie Włodzimierza Cimoszewicza w warszawskiej prokuraturze. Przesłuchujący nie zamierzają postawić marszałkowi w najbliższym czasie jakichkolwiek zarzutów.

Prokuratorzy mieli szereg pytań, na które pan marszałek odpowiadał bardzo szczegółowo - powiedział po przesłuchaniu Maciej Kujawski, rzecznik prokuratury okręgowej.

Po przesłuchaniu Cimoszewicz zignorował czekających pod budynkiem prokuratury dziennikarzy. Nieobecność marszałka jest tutaj w pierwszej kolejności powodowana dobrem śledztwa - powiedział Tomasz Nałęcz, rzecznik marszałka.

Dla dobra śledztwa Cimoszewicz złożył w prokuraturze dokumenty dowodzące, że pomylił się w oświadczeniu majątkowym, bo wówczas gremialnie mylili się inni posłowie. Przedstawił dokumentację, która świadczy, że pomyliło się bardzo wiele osób - mówi Nałęcz.

Powstaje pytanie, czy to takie oczywiste i zgodne z prawem, że kandydat na prezydenta kopiuje i zanosi do prokuratury korespondencję innych posłów z komisją? Rzecznik Cimoszewicza twierdzi, że tak, bo dokumenty zostały bez problemu przyjęte.

Relacja Przemysława Marca. Posłuchaj:

Cimoszewicz był przesłuchiwany w charakterze świadka w związku z trzema postępowaniami. Pierwsze dotyczy podejrzenia wyniesienia z MSZ tajnych dokumentów, kolejne – zatajenia przez marszałka w oświadczeniu majątkowym faktu posiadania akcji PKN, ostatnie zaś związane jest z doniesieniem o możliwości popełnienia przestępstwa przez Annę Jarucką. Prokuratorzy podczas dzisiejszego przesłuchania chcieli dowiedzieć się jak najwięcej o domniemanym składaniu fałszywych zeznań przez byłą asystentkę Cimoszewicza.

Pierwsze decyzje w sprawie tych śledztw mają być znane na przełomie sierpnia i września. W chwili obecnej prokuratura nie przedstawiła Cimoszewiczowi żadnych zarzutów. Nie rozważa również postawienia wniosku o uchylenie immunitetu marszałkowi.

Specjalnie w celu wyjaśnienia sprawy oświadczenia majątkowego Włodzimierza Cimoszewicza z urlopu został wezwany minister sprawiedliwości Andrzej Kalwas. Jednocześnie premier Marek Belka stwierdził, że wikłanie kandydata w wyborach prezydenckich w istocie w sprawy kryminalne jest naruszeniem zasad funkcjonowania kampanii.