Nie grozi nam na razie podwyżka składki zdrowotnej. Premier Donald Tusk zdecydowanie odciął się od propozycji szefa Narodowego Funduszu Zdrowia To jest pogląd pana prezesa. Nie podzielam w tej chwili jego opinii. Będę od niego i pani minister zdrowia oczekiwał bardzo szybkich wyjaśnień skąd ta wypowiedź - mówił premier.

Wczoraj Jacek Paszkiewicz poinformował, że wystąpił do ministrów finansów i zdrowia o podwyższenie składki na ubezpieczenie zdrowotne od 2011 roku o 0,25 procent. Szef NFZ-u ostrzega, że bez podwyżki składki już za dwa lata polska służba zdrowia upadnie. Według Ministerstwa Zdrowia pieniędzy wystarczy i bez podwyżek.

Jak udało się ustalić reporterce RMF FM Kamili Biderzyckiej, jeszcze wczoraj szef NFZ-u wylądował na dywaniku u minister Ewy Kopacz i musiał tłumaczyć się ze swoich słów. Podobno już się z tego wycofuje i twierdzi, że miał na myśli zupełnie coś innego.

Minister zdrowia o pieniądze jest spokojna, bo w rezerwach NFZ znajdują się prawie 4 miliardy złotych. Ponad 1/4 tej sumy pójdzie na zapłatę za tzw. nadwykonania dla szpitali. Reszta w razie potrzeby będzie wykorzystana do podreperowania kondycji finansowej polskiej służby zdrowia.

Ewa Kopacz liczy też na wpływy z dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Jak usłyszała w resorcie nasza reporterka, podwyższenie składki jest więc ostatecznością, bo nikt nie ma zamiaru karać pacjentów. Oby nie był to optymizm na wyrost.