Oględzinami domu Krzysztofa Olewnika po tym, jak biznesmen został porwany, kierował niedoświadczony policjant. Funkcjonariusz miał najmniejsze doświadczenie dochodzeniowo-śledcze z całej ekipy - zaledwie miesięczne. Tak napisano w projekcie raportu sejmowej komisji śledczej badającej okoliczności uprowadzenia i śmierci młodego biznesmena.

Posłowie - jak ustalił dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada - wytykają funkcjonariuszom dużo więcej błędów podczas tych oględzin. Dom Olewnika po przyjeździe policyjnych ekip nie został zabezpieczony przed postronnymi osobami. Co więcej, wchodziły one do pomieszczeń w trakcie oględzin. W ten sposób stracono wiele dowodów.

Same oględziny były wybiórcze, nie objęły wszystkich pomieszczeń w domu ofiary. Z niezrozumiałych przyczyn nie było też oględzin stołu w głównym pomieszczeniu, gdzie odbywało się nocne przyjęcie. Nie zbadano także stojących na nim przedmiotów.

Autorzy raportu przypominają, że nie zbadano rozłożonych w pokoju ręczników i szmat, którymi wycierano krew. Dodatkowo funkcjonariusze nie zebrali wszystkich ważnych odcisków palców.

Kolejny ciąg błędów stanowią przesłuchania. Ulgowo przesłuchiwano kolegów z policji. Reszta zeznających mogła ustalać między sobą wersję zdarzeń.