Od piątku polscy posłowie mają niemal dwa tygodnie wolnego. Kolejne posiedzenie Sejmu zaplanowano dopiero na 3 kwietnia. Do tego czasu nie zbierze się żadna z 27 komisji.

Do najbliższego posiedzenia w Sejmie będzie pracować najwyżej 35 posłów. To ci, którzy we wtorek i w środę zbiorą się na posiedzeniach dwóch podkomisji. Pozostałych 425 reprezentantów narodu nie ma przez ponad tydzień nic do roboty.

To, że komisje sejmowe nie zbierają się już między posiedzeniami całego Sejmu stało się w naszym parlamencie niemal regułą. Posłowie wolą spotykać się na trzy dni raz na dwa tygodnie i w tym czasie załatwiać wszystko - zarówno posiedzenie plenarne, jak i wszystkie potrzebne posiedzenia 27 komisji.

Każdy z posłów należy do 2 lub 3 komisji. Często nie mogą uczestniczyć w pracach każdej z nich, bo posiedzenia odbywają się w tym samym czasie. Co więcej, terminy pokrywają się z posiedzeniami całego Sejmu. Efekt takiej pracy to coraz większa liczba legislacyjnych wpadek, nad którymi nikt nie panuje, bo akurat kiedy coś uchwalano, posłowie zajmowali się czymś innym.

Poniedziałkowe dyżury to fikcja

Zdecydowana większość parlamentarzystów to posłowie zawodowi, którzy powinni pracować w Sejmie w pełnym wymiarze godzin. Zamiast tego spędzają tam 3 dni na dwa tygodnie. Pozostały czas przeznaczają na coś, co nazywają "pracą w terenie". Za tym terminem kryją się zwykle spotkania z wyborcami. Powinny się odbywać podczas dyżurów poselskich. Parlamentarzyści odbywają je w poniedziałki, w okręgach, z których zostali wybrani. Tak przynajmniej wygląda to w teorii...

Na przykładzie Warszawy, skąd wybrano 20 posłów, widać wyraźnie, że dyżury to w dużej mierze fikcja. W ciągu trzech godzin sprawdziliśmy kilkanaście biur poselskich. Część z nich nie jest w ogóle oznaczona i nawet znając adres trudno do nich trafić. Tak jest w wypadku posła Przemysława Wiplera z PiS. Siedziba biura poselskiego Janusza Palikota jest zaś oznaczona tablicą... Biura Krajowego Prawicy Rzeczpospolitej Marka Jurka, które mieści się w tym samym budynku.

Biura Posłów Platformy Obywatelskiej są wprawdzie dobrze oznaczone, ale nie oznacza to jeszcze, że urzędują w nich posłowie. Dziś nie udało się w nich zastać Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, Leszka Jastrzębskiego, Marcina Kierwińskiego, Michała Szczerby, Donalda Tuska i Marcina Święcickiego... Jedynymi obecnym dziś w biurach poselskich byli Ligia Krajewska z PO, a z posłów PiS Małgorzata Gosiewska i Adam Kwiatkowski. Pozostali albo dopiero mieli przyjść, albo właśnie wyszli, albo byli na urlopie, albo na spotkaniu, albo w Ekwadorze (Ryszard Kalisz)... Zdarzały się też przypadki, że pracownicy biur zwyczajnie nie mieli pojęcia, co dzieje się z ich szefami.