Gąszcz niejasnych przepisów i biurokracja – to „ulubione” atrakcje, jakie wiążą się z załatwieniem wielu spraw w Polsce. Dziś napiętnujemy drogę prawnego absurdu, jaką często musi przechodzić wielu z nas.

Doskonałym przykładem może być sprawa piekarza z Legnicy, który chcąc pomagać biednym, o mało nie zbankrutował. Restauratorzy i piekarze nie mogą bowiem przekazywać niewykorzystanego jedzenia ubogim, ponieważ fiskus żąda od nich podatku od darowizny.

W przypadku legniczanina urząd skarbowy wyliczył, że ma on do zapłacenia 230 tysięcy złotych – to podatek od oddawanego przez lata chleba. Piekarze więc starają się przygotowywać tylko tyle pieczywa, ile są w stanie sprzedać. Zwroty mogą być bowiem – jak widać – bardzo kosztowne.

Tu z pomocą przychodzi słuchaczka RMF FM, która przysłała do naszej redakcji adres internetowego serwisu ośrodków pomocy społecznej. www.ops.pl. Tam korzystający z ustawy o świadczeniach rodzinnych i zaliczce alimentacyjnej próbują się wzajemnie wspierać i radzą, jak poruszać się w gąszczu bezsensownych przepisów.

Kolejnym przykładem urzędowego absurdu jest sprawa zaliczek alimentacyjnych, które miały pomóc rodzicom samotnie wychowującym dzieci. Zapis mówi, że pieniądze od państwa mają być wypłacane tym osobom, których dochody nie przekraczają określonej wysokości i którym sąd zasądził alimenty – a kto ich nie dostaje. Chodzi o 170 lub 300 złotych miesięcznie na dziecko. To jednak – jak się okazuje - tylko teoria.

Zaliczka bowiem zależy nie tylko od wysokości dochodów – pieniądze będą wypłacone, jeżeli udowodnimy, że ktoś stara się wyegzekwować pieniądze od rodzica-dłużnika. W praktyce oznacza to, że wystarczy wyjechać za granicę i tam nie wykazywać dochodów. Komornik wówczas nie zapuka do drzwi niepłacącego alimentów, a samotny rodzic w polskim urzędzie zostanie odprawiony z kwitkiem. Są kraje, jak np. Libia czy Tunezja, gdzie nikt nie zajmie się wyrodnym rodzicem nawet, jeżeli zarabia on tam krocie. Wszystkiemu winna zła ustawa.

A gdzie można kupić znaczki opłaty sądowej? Bynajmniej nie w sądzie – trzeba się w tym celu przejść do banku – tak jest w małopolskich Krzeszowicach. Z napływających do redakcji RMF maili wynika, że w sądzie nie można złożyć także innych sądowych – jak się może wydawać – opłat. Przykładem jest wyciąg z księgi wieczystej.

Dla mnie największym absurdem jest to, że wczoraj ok. godz. 14.30 dowiedziałem się, że musze iść jutro iść do pracy i odrobić 26 maja. Nikt się nie pytał, czy chcę, jakiego jestem wyznania, czy aby nie mam planów na ten weekend. Jeśli mam, muszę brać nieplanowany urlop, nikt mi nie dał możliwości wyboru - takie postępowanie jest chyba niezgodne z konstytucją... - taki list dostaliśmy od innego słuchacza.

Piszcie do nas o Waszych doświadczeniach w zmaganiach z prawnymi absurdami! Czekamy - redakcja@rmf.fm.