Podejrzani o podpalenia czy inne akty sabotażowo-dywersyjne to najczęściej "szpiedzy jednorazowego użytku" – podkreślił w rozmowie w internetowym Radiu RMF24 były szef Agencji Wywiadu płk Grzegorz Małecki. Wojskowy odniósł się do doniesień o zatrzymaniach osób podejrzanych o współpracę z rosyjskimi służbami. Zdaniem Małeckiego Rosja werbuje takich ludzi ze względu na niskie koszty przeprowadzenia akcji.

We wtorek rano rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński poinformował, że za dwoma podpaleniami składów budowlanych, do których doszło w 2024 roku w Warszawie i w Radomiu, stoi 27-letni Kolumbijczyk działający na zlecenie rosyjskiego wywiadu.

Oni są od początku niejako skazani na wpadkę, tak, jak kamikaze. Nie są funkcjonariuszami, oficerami ani agentami "par excellence", to nie stanowią żadnych kosztów. Werbuje się ich do jednorazowej akcji - mówił na antenie Radia RMF24 płk Grzegorz Małecki, komentując doniesienia.

Ekspert zwrócił również uwagę na potencjał Rosji do organizowania grup takich przestępców. Dadzą im kilkadziesiąt lub kilkaset dolarów i to jest ich cały koszt - podkreślił rozmówca Piotra Salaka.

Wojskowy ocenił, że grup działających w Polsce na rzecz Rosji nie można nazwać siatką. Siatka tworzy jednolitą, ustrukturyzowaną całość, a tu mówimy o grupach, których członkowie mogą o sobie nie wiedzieć - argumentował.

To, co ich łączy, to jest jeden obsługujący ich oficer. Takie grupy są znacznie trudniejsze do wychwycenia i rozbicia. Siatkę, w której wszystko jest powiązane ze sobą, to wystarczy jedno oczko pociągnąć i ona się cała pruje. Natomiast, jeśli ci ludzie działają niezależnie od siebie, to mają wiedzę tylko o tym jednym kontakcie, który wydaje im polecenia i im płaci - stwierdził Małecki.

Czy polskie służby są przestarzałe?

Płk Małecki ocenił, że działania służb takich jak ABW są niewystarczające. Zwrócił też uwagę na opóźnienie w przekazywaniu informacji do publicznej wiadomości.

Dowiadujemy się o tym wszystkim post factum. ABW jest służbą wywiadowczą i jej zadaniem jest informować i zapobiegać niebezpiecznym wydarzeniom. Poza nielicznymi przypadkami, jak udaremnienie zamachu na fabrykę farb we Wrocławiu, ciągle słyszymy o tym, że ktoś został zatrzymany po fakcie. W tym przypadku dowiadujemy się po roku, kiedy wiele osób zapomniało już o całym zdarzeniu - mówił.

Gość Radia RMF24 stwierdził, że polskie służby pozostają przestarzałe w obliczu współczesnych zagrożeń. W jego opinii obecnie mamy do czynienia z zagrożeniami nowoczesnego świata, działającego w sposób hybrydowy, a Polska wystawia do tego anachroniczne służby, działające według modelu z lat 90.

Niebezpieczeństwa ewoluują, nabierają nowego charakteru, są coraz trudniejsze. A my ciągle mamy do dyspozycji te same służby, a nawet coraz mniejsze. Jest za mały potencjał, za mało ludzi i za mało pieniędzy. Funkcjonują w nich przestarzałe struktury, przestarzałe metody działania. Forma działalności jest zbyt pasywna i statyczna - ocenił pułkownik.

Współpraca służb i społeczeństwa

Gość Radia RMF24 podkreślił znaczenie współpracy społeczeństwa ze służbami. Jego zdaniem "służby tak nieliczne w stosunku do całkowitej liczby ludności muszą opierać się na pomocy innych instytucji publicznych i społeczeństwa".

Efekty przynosi ścisła współpraca ze społeczeństwem. Chodzi o informowanie na zasadzie prewencji. Głównie na temat metod, form pracy i działania, a także gdzie i na co należy zwracać uwagę. Warto stworzyć kanały komunikacji ze społeczeństwem - wyjaśnił ekspert.

Rozmówca Piotra Salaka opisał również, jak zachować czujność w codziennym życiu. Zwrócił uwagę, że "ważne jest obserwowanie własnego najbliższego otoczenia".

Ważne, żeby społeczeństwo w łatwy sposób mogło za pośrednictwem internetu czy telefonu informować o podejrzanych zdarzeniach - ocenił płk Małecki.

Opracowanie: Tadeusz Węsierski

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.