"Dostaliśmy certyfikat na wdrożenie europejskiego systemu sterowania ruchem na Centralnej Magistrali Kolejowej. To dowód na to, że dbamy o bezpieczeństwo" - tak Polskie Linie Kolejowe odpowiadają na raport NIK. Najwyższa Izba Kontroli zarzuciła zarządcy torów, że mniej niż połowa urządzeń kolejowych jest w dobrym stanie, a na polskich torach ginie najwięcej osób w UE. W tej statystyce wyprzedza nas tylko Rumunia.

Od dwóch lat zdecydowanie rzadziej korzystamy z tak zwanego sygnału zastępczego na modernizowanych odcinkach torów - podkreśla w rozmowie z reporterem RMF FM Mirosław Siemieniec z Polskich Linii Kolejowych. To jeden z głównych zarzutów NIK. Według kontrolerów, kolejarze, zamiast szybko naprawiać i modernizować tory i rozjazdy, włączają nawet na wiele miesięcy ręczny awaryjny tryb sterowania ruchem.

Raport NIK dotyczy lat do 2012 roku. Od 2012 roku te inicjatywy, które rozpoczęły Polskie Linie Kolejowe mają na celu m.in. eliminowanie jazdy na tak zwane sygnały zastępcze. Najważniejsze jest to, aby eliminować tego typu zabezpieczenia w sposób maksymalny. Z ponad 170 ograniczyliśmy do poniżej 100 miejsca, gdzie stosowana jest jazda na sygnał zastępczy - tłumaczy Siemieniec. Jak dodaje, przeprowadzono dodatkowe szkolenia dyżurnych ruchu i maszynistów, aby poprawić komunikację.  

PKP zwraca też uwagę, że raport NIK podając liczbę ofiar na polskich torach, wlicza do statystyk osoby potrącone przez pociągi i  samobójców.

Liczba ofiar śmiertelnych na polskich torach wynika wyłącznie z nieostrożności osób, które wchodzą na tory lub kierowców, którzy wjeżdżają na tory. Nie mamy w tym roku żadnego wypadku śmiertelnego, który byłby wynikiem incydentu wyłącznie kolejowego  - mówi Mirosław Siemieniec.

PKP podkreśla, że ten i następny rok będą przełomowe w nakładach na modernizacje linii kolejowych. W tym roku kolej ma wydać pięć miliardów złotych, a w przyszłym dziewięć miliardów złotych na inwestycje. 

ug