Prawo i Sprawiedliwość było ostatnią partią, z której przedstawicielami spotkał się dziś Aleksander Kwaśniewski. Prezydent od rana rozmawiał z liderami ugrupowań o przyszłości kraju w nowej, unijnej rzeczywistości. Obserwując wychodzących z Pałacu Prezydenckiego liderów PiS, trudno jednak powiedzieć, że byli zadowoleni.

Przedstawiciele PiS jako jedyni wchodząc do gabinetu prezydenta mieli wiedzę o dzisiejszych wydarzeniach na Rozbrat, m.in. o zmianie terminu wyborów z 2004 na 2005 rok. W tym kontekście, Lech Kaczyński wyznał z żalem, że żadnej próby rozmowy o wymianie premiera i reorganizacji gabinetu prezydent nie chciał podjąć, koncentrując się wyłącznie na ogólnikach.

Samą propozycję przesunięcia terminu wcześniejszych wyborów parlamentarnych, Kaczyński skrytykował bardzo ostro: Mamy tutaj do czynienia z próbą zabarykadowania się tego rządu, zabarykadowania się poprzez wykorzystanie niewielkiej większości parlamentarnej, swego rodzaju wspólnoty strachu.

Pomysł, żeby głosować za wotum zaufania dla rządu, Kaczyński nazywa chwytem, który ma zablokować jakiekolwiek akcje przeciwko temu gabinetowi. Z kolei pomysł wprowadzenia podatku liniowego to według PiS niedorzeczność i brak powagi, bo ustawowo pozostał jedynie tydzień na założenia ustawy budżetowej.

Zdaniem PiS-u wszystko jest teraz w rękach prezydenta, który mimo braku możliwości odwoływania rządu, powinien wygłosić orędzie do parlamentarzystów, by nie udzielali wotum zaufania gabinetowi Millera.

Jednak jak przyznają sami liderzy Prawa i Sprawiedliwości, szansa na takie zachowanie prezydenta jest niewielka.

22:30