Prokuratura apelacyjna w Krakowie zbada, dlaczego śledczy z Kielc umorzyli postępowanie ws. wcześniejszego "wyczynu" warszawskiego pirata drogowego. W lutym Robert N., pseudonim Frog, uciekał przed policją jadąc autem z prędkością 220 km/h. W sumie 80 razy złamał przepisy, a mimo to kieleccy prokuratorzy uznali, że nie popełnił przestępstwa. Z kolei warszawscy śledczy jeszcze dziś mogą zacząć postępowanie sprawdzające ws. czerwcowego rajdu BMW po Warszawie. Prawdopodobnie to właśnie "Frog" siedział za kierownicą tego auta.

Śledztwo w sprawie lutowego rajdu zostało umorzone. Kielecka prokuratura uznała, że szaleńcza jazda, wymuszanie pierwszeństwa, wyprzedzanie z prawej strony czy jazda pod prąd z prędkością ponad 220 km/h nie mogą być traktowane jak przestępstwo. Groziłoby za to do 3 lat więzienia. Śledczy ocenili jednak rajd mężczyzny jedynie jako wykroczenie, zagrożone karą grzywny i ewentualnym zabraniem prawa jazdy. Argumentowali, że wzięli pod uwagę uchwałę Sądu Najwyższego w tej sprawie.

Nagrał szaleńczy rajd, a film opublikował w sieci

Warszawska prokuratura nie wyklucza, że jeszcze dziś zacznie postępowanie sprawdzające w sprawie szalonej jazdy BMW po ulicach Warszawy. W ubiegłym tygodniu do sieci trafił film, na którym widać m.in., jak samochód pędzi przez miasto, przejeżdża przez skrzyżowanie na czerwonym świetle i omija wysepki z lewej strony. Prawdopodobnie to właśnie "Frog" siedział za kierownicą tego auta.

Śledczy czekają na materiały z policji, m.in zeznania osób, które musiały uciekać z drogi, by uniknąć zderzenia. Sam film, zdaniem prokuratora Przemysława Nowaka, to dziś tylko zbiór wykroczeń drogowych bez tragicznego skutku, jakich wiele. Można to odnieść do każdego wykroczenia drogowego, które powoduje niebezpieczeństwo w ruchu lądowym. Za każdym razem wówczas możemy mówić, czemu nie prowadzimy postępowania, o ewentualne zdarzenie, które mogło mieć miejsce - mówi Nowak. Zapewnia, że natychmiastowe śledztwo i tak nie pomogłoby policji wcześniej zatrzymać pirata z BMW.

Ćwiąkalski: Śledczy powinni uznać to za przestępstwo, nie za wykroczenie

Według byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, warszawska prokuratura powinna uznać wyczyny pirata za przestępstwo, a nie za wykroczenie. Zdaniem profesora, brawurowa jazda między innymi samochodami naraziła kierowców i pasażerów na niebezpieczeństwo. Wiele pojazdów musiało uciekać na bok, aby uniknąć zderzenia. Oznacza to, że pirat zrobił wszystko, aby odprowadzić do wypadku. A to już przestępstwo.

Te fragmenty jazdy tego człowieka, które obserwowałem w internecie, niewątpliwie wskazują na to, że on popełnił przestępstwo z artykułu 174 paragraf 1 kodeksu karnego, czyli sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy. Tam jest sytuacja taka, że gdyby nie zachowanie innych uczestników ruchu, którzy zjeżdżali ze swojego pasa jezdni na bok, to do katastrofy by ewidentnie doszło - uważa były minister.

Ten przepis jest właśnie po to, żeby karać sprawców takich sytuacji, gdzie jeszcze nie doszło do katastrofy, ale stworzono sytuację bezpośrednio niebezpieczną - uzasadnia Ćwiąkalski. Przecież to były samochody pełne ludzi - po kilka osób w samochodzie oraz tiry, które uciekały na bok, więc katastrofa byłaby dla mnie niewątpliwa - mówi.

Sytuacja, w której ktoś miałby być ukarany za wykroczenie tak samo jak ktoś, kto przekroczyłby prędkość o 20 km/h, jest śmieszna - podkreśla Ćwiąkalski.

Policjanci: Nie możemy inwigilować Roberta N.

Nie możemy podsłuchiwać, śledzić ani w żaden sposób inwigilować Roberta N., bo nie pozwala na to prawo - tak policjanci tłumaczą dlaczego do tej pory nie udało się przesłuchać "Froga". Policjanci - po konsultacji z prawnikami - stwierdzili, że na razie kierowca może odpowiadać jedynie za kilkanaście wykroczeń. Na tę chwilę nie ma możliwości stawiania mu zarzutów karnych. Dlatego funkcjonariusze ograniczyli się do odwiedzenia kilkunastu miejsc, w których mógł on przebywać. Nigdzie go nie zastali. Zostawili mu natomiast informację, by stawił się w komendzie policji. 

Wszystko wskazuje na to, że wczoraj "Frog" opublikował jeszcze jeden filmik. Na nagraniu kpi z policjantów.

Tak głośnej i medialnej sprawy nikt się nie spodziewał, ale skoro dzieje się jak się dzieje - niech żyje bal - taki wpis pojawił się przy filmie zamieszczonym na koncie na YouTube, które najpewniej należy do Roberta N. Pozdrawiam naszą kochaną policję, która średnio daje radę. Do zobaczenia - mówi również autor filmu.