Spowodowanie wypadku drogowego, w którym zginęły dwie osoby, zarzuciła prokuratura kierowcy, który wjechał w przystanek autobusowy w centrum Warszawy. Ponieważ mężczyzna był pijany, grozi mu nawet 12 lat więzienia.

Zakończyło się właśnie jego przesłuchanie. 35-letni Andrzej S. usłyszał zarzut dotyczący spowodowania wypadku, w którym zginęły dwie osoby. Ponieważ mężczyzna znajdował się w stanie nietrzeźwości i uciekł z miejsca zdarzenia, jest to czyn zagrożony karą do 12 lat więzienia. Prokurator wystąpił z wnioskiem o jego areszt - poinformował rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Przemysław Nowak. Jak dodał, podczas przesłuchania mężczyzna przyznał, że prowadził auto. Złożył wyjaśnienia.  

Do wypadku doszło w nocy z piątku na sobotę, ok. godz. 1. Samochód marki volvo wjechał w przystanek autobusowy na ul. Marszałkowskiej. Potrącił dwóch mężczyzn, mimo reanimacji nie udało się ich uratować. W aucie oprócz kierowcy było jeszcze dwóch pasażerów - relacjonowała wówczas kom. Ewa Szymańska-Sitkiewicz z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.

Kierowca był pijany, uciekł z miejsca zdarzenia. Policjanci zatrzymali go w domu, po dwóch godzinach. Miał wówczas 1,6 promila alkoholu we krwi. 

Ostrzejsze przepisy dot. pijanych za kółkiem

Od maja tego roku obowiązują zaostrzone przepisy dotyczące pijanych kierowców, którzy pod wpływem alkoholu spowodowali wypadek drogowy. Okres, na jaki orzekany jest zakaz prowadzenia pojazdów, został wydłużony z 10 do 15 lat, minimalną karą są 3 lata. Osoby kierujące pojazdem w stanie nietrzeźwości muszą się także liczyć z wysokimi karami finansowymi. Niezależnie od orzeczonej kary, sąd będzie obligatoryjnie stosował karę w wysokości nie mniejszej niż 5 tys. złotych - w przypadku osoby, którą złapano po raz pierwszy oraz nie mniejszej niż 10 tys. zł. dla recydywistów. Jeśli kierowca spowoduje wypadek drogowy pod wpływem alkoholu, nawiązka nie będzie mogła być mniejsza niż 10 tys. złotych. 

(mal)