Przed Sądem Rejonowym w Gdańsku rozpoczął się proces trzech mieszkańców Warszawy, oskarżonych o znieważenie i uszkodzenie dwa lata temu monumentu ks. prałata Henryka Jankowskiego. Pomnik nigdy nie powinien stanąć w przestrzeni publicznej, był on pedofilem, konfidentem SB i antysemitą – mówił jeden z nich.

Do przewrócenia monumentu, stojącego niedaleko kościoła św. Brygidy w Gdańsku, doszło w nocy z 20 na 21 lutego 2019 roku.

Przed sądem w Gdańsku rozpoczął się proces trzech mieszkańców Warszawy - Michała Wojcieszczuka, Rafała Suszka i Konrada Korzeniowskiego (zgodzili się na podanie danych osobowych).

Miel oni przyczepić do pomnika linę i przewrócić go na przygotowane wcześniej opony samochodowe. Sama postać kapłana nie uległa uszkodzeniu, zniszczono jednak mocowanie postumentu. Mężczyźni ułożyli na figurze duchownego strój ministranta i dziecięcą bieliznę, jako symbole osób nieletnich, które miał molestować seksualnie zmarły w 2010 r. wieloletni proboszcz parafii św. Brygidy. Nagranie filmowe z tego zdarzenia udostępnił na portalu społecznościowym dziennikarz Tomasz Sekielski.

 

Według prokuratury, szkody materialne wyrządzone przez oskarżonych wyniosły ok. 30 tys. zł.

"Oświadczam tylko, że ks. Jankowski był pedofilem, konfidentem SB i antysemitą, i jego pomnik nigdy nie powinien stanąć"


"Kościół nie był, nie jest i nie będzie zainteresowany wyjaśnieniem postępowania księdza Jankowskiego. Nie mam żadnej wątpliwości, że gdyby nie nasze działania, to jego pomnik nadal by stał" - mówił przed sądem jeden z oskarżonych Michał Wojcieszczuk.

Kiedy jednak próbował dalej opowiadać o swoim czynie, sędzia Małgorzata Uszacka przerwała mu.

Wtedy jeden z obrońców Paweł Murawski stwierdził, że swobodna wypowiedź oskarżonego stanowi jego podstawowe prawo procesowe.

"Ponieważ sąd nie pozwolił na wolność wypowiedzi mojemu przyjacielowi i współoskarżonemu rezygnuję z prawa do składania wyjaśnień. Oświadczam tylko, że ks. Jankowski był pedofilem, konfidentem SB i antysemitą, i jego pomnik nigdy nie powinien stanąć w przestrzeni publicznej. To policzek dla jego ofiar" - powiedział kolejny oskarżony Konrad Korzeniowski.

Ze złożenia wyjaśnień odstąpił też Rafał Suszek, który jest doktorem fizyki matematycznej i adiunktem na Uniwersytecie Warszawskim, aktywnie uczestniczy w manifestacjach organizowanych przez Obywateli RP i Studencki Komitet Antyfaszystowski UW.

"Absolutnie nie przyznaję się do zarzutów. Do czynu z lutego 2019 roku, będącego przedmiotem osądu, stanęło z podniesioną przyłbicą trzech dorosłych mężczyzn po solidnym wykształceniu, wyposażonych w istotną dla sprawy wiedzę m.in. historyczną i socjologiczną oraz świadomość prawną. Jeżeli nie ma w tym procesie miejsca na głos ofiar, to tego procesu nie ma" - podkreślił Suszek.

Pomnik ks. Jankowskiego - dar "Solidarności"

Pomnik kapelana gdańskiej "Solidarności" ks. Henryka Jankowskiego stanął w 2012 roku dzięki staraniem społecznego komitetu złożonego m.in. z działaczy Regionu Gdańskiego NSZZ "Solidarność". Pieniądze na budowę pomnika pochodziły głównie ze zbiórki.

Monument ustawiono na miejskim skwerze, który przy tej okazji otrzymał też imię ks. Jankowskiego. Odsłonięcia monumentu dokonał 31 sierpnia 2012 roku metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź, który objął też budowę pomnika swoim honorowym patronatem.

W grudniu 2018 roku w "Dużym Formacie", magazynie "Gazety Wyborczej", opublikowano reportaż "Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać dzieci?", w którym kapelan "Solidarności", wieloletni proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku, Henryk Jankowski (zmarł w 2010 r. - red) został oskarżony m.in. o seksualną przemoc wobec nieletnich.

Publikacja wywołała falę protestów przeciwko bezczeszczeniu pamięci duchownego oraz sprzeciwiających się czczeniu ks. Jankowskiego w formie pomnika.